Zawsze miałam ochotę wjechać na szczyt Aiguille du Midi, ale nie miałam do tej pory wystarczająco odwagi, żeby się na to zdecydować. Tym razem zadecydowały dwie okoliczności, po pierwsze przyjazd teściów, którym chcieliśmy podziękować za opiekę nad Jankiem, który ma właśnie ferie. Drugim powodem jest masakra, którą obecnie mam w pracy i potrzeba zrobienia czegoś zupełnie innego, zobaczenia potęgi natury, a nie tylko kodów w programie do planowania produkcji i dystrybucji, które śnią mi się po nocach. Wzięliśmy z Szymonem pół dnia wolnego, sprawdziliśmy czy mamy okno pogodowe i wio :).
To była wspaniała wycieczka, zapierająca dech w piersiach panorama Alp szwajcarskich, francuskich i włoskich, widoczność taka, że właściwie Mont Blanc był na wyciągnięcie ręki i ku wielkiemu zadowoleniu Szymona, bez problemów można było podziwiać Matterhorna, czyli jego ulubioną górę :). Cudowna odskocznia od codzienności, przerażająca wysokość, ogólnie dużo wrażeń!
Aiguille du Midi ("Iglica Południa") to szczyt w masywie Mont Blanc o wysokości 3842 m n.p.m. Midi po francusku oznacza południe, kiedy to słońce widziane od strony Chamonix góruje tuż nad samą Iglicą.
Na szczyt wjeżdża się niesamowitą kolejką, która w zaledwie 20 minut pokonuje wysokość przeszło 2800m! Najbardziej przerażający był dla mnie drugi odcinek wjazdu, ponieważ wagonik pokonuje go bez udziału podpór - wisi się po prostu w otchłani na jednej stosunkowo cienkiej lince...
Bardzo podobała mi się półka szklana o nazwie A STEP INTO THE VOID, czyli krok w przepaść, zawieszona nad kilometrową otchłanią. Niesamowite wrażenie i przeświadczenie, że jest się takim malutkim pikselkiem...
Wjeżdżamy na górę |
A step into the void - ogólnie spoko kapcie :) |
Przepiękne ujęcie, niestety nie moje - źródło Wikipedia |