środa, 31 lipca 2013

Schilthorn + Trümmelbachfall

Po powrocie z Polski odwiedzili nas rodzice Szymona. W czasie moich praktyk będą się opiekowali Jankiem. Przedszkole jest tutaj zamknięte przez prawie całe dwa miesiące, ale na szczęście udało mi się przesunąć praktyki i zacząć miesiąc poźniej. Nie wiem jednak jakby to miało wyglądać, gdybym dostała normalną pracę, bo oprócz wakacji letnich, praktycznie co dwa miesiące jest jakaś tygodniowa przerwa. A urlop niestety nie jest z gumy... Póki co jestem niezmiernie wdzięczna teściom, że zajmą się Jankiem przez ten miesiąc.

Jeszcze przed rozpoczęciem pracy pozwiedzaliśmy razem Szwajcarię. Cel pierwszej wycieczki to Schilthorn – góra o wysokości 2970 m n.p.m. w Alpach Berneńskich, z której rozciąga się przepiękny widok na takie kolosy jak Eiger, Jungfrau czy Monch oraz dolinę Lauterbrunnen. Mieliśmy szczęście, ponieważ widoczność tego dnia była dosyć dobra, więc szczyty otaczających Schilthorn czterotysięczników było widać jak na dłoni.

Aby wjechać na górę musieliśmy skorzystać aż z pięciu różnych kolejek. Marzy mi się kiedyś zdobycie tego szczytu własnymi siłami - jak Janek trochę podrośnie chciałabym pochodzić po tych pięknie zielonych graniach i poczuć satysfakcję, że wdrapaliśmy się razem na taką wysokość.

Na szczycie znajduje się obrotowa restauracja Piz Gloria, w której spędziliśmy miłe chwile zachwycając się wspaniałą górską panoramą. Potem odwiedziliśmy znajdujące się również na szczycie muzeum Jamesa Bonda. To tutaj nagrywane były sceny do filmu "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości". Ponoć część zdjęć była kręcona przez zwisającego z helikoptera operatora, który wcześniej stracił w ten sposób nogę, a niedługo po nakręceniu tej części Bonda, spadł w przepaść wykonując podobny manewr i się zabił.    

Po Schilthornie pojechaliśmy jeszcze w okolice Lauterbrunnen na przepiękne wodospady Trümmelbach. Woda wydrążyła w środku góry liczne kaniony, przez które z ogromną prędkością i siłą, hektolitrami spada woda z topniejących okolicznych szczytów Jungfrau, Monch i Eiger. Kaniony mają niesamowite kształty i formy. Trümmelbach są jedynymi lodowcowymi wodospadami na świecie dostępnymi pod ziemią za pomocą wind i systemu korytarzy. Wyjątkowe miejsce!


SCHILTHORN

WODOSPADY TRUEMMELBACH

niedziela, 28 lipca 2013

Polska

Przed rozpoczęciem praktyk postanowiłam pojechać do Polski na trochę dłużej, bo potem pewnie będzie trudniej się wyrwać.

Spędziliśmy tam prawie 2 tygodnie i było jak zwykle bardzo miło. Zaczęliśmy od Wrocławia, gdzie poznałam przeuroczego Iwka, synka Karoliny oraz zobaczyliśmy jakim dużym i wesołym chłopcem jest śliczny Miko Hopków. Odwiedziliśmy też nasze mieszkanie, Janek położył się na podłodze i całując ją zapytał jak mogliśmy opuścić nasz domek... Trudne pytanie, jeszcze trudniejsza odpowiedź.

Potem pojechaliśmy do Mikołowa. Pogoda była typowo wczasowa, więc większość czasu z Olą spędzałyśmy w ogródku. Dzieciaki szalały, to na trampolinie, to w basenie (chociaż Jankowi wróciły opory do wody). Byliśmy całymi dniami razem, obserwując jak bardzo od naszego ostatniego spotkania zmienił się Franiu. Znowu będzie tęskno! Moja Ola nauczyła tego małego słodziaka mówić ciocia, ale niestety wzięła się za szkolenie podczas bujania. Teraz "kocia" to dla niego zabawy na huśtawce, a nie ja :). 

W czasie naszego pobytu przez dom mojej siostry przewinęło się sporo znajomych - zarówno moich, Oli, jak i wspólnych. Odwiedziła nas Ola i Zbyszek, tuż przed wielkim wydarzeniem - zakupem działki, na której powstanie ich dom, Monia z dziećmi, widziałam się kilkakrotnie z Gosią, Nadusią i Igorkiem. Alleluja, tym razem udało mi się odwiedzić Agnieszkę, która nie wiem jak to robi, ale z czasem ubywa jej lat!!!

Skorzystaliśmy również z zaproszenia Oli i Piotra i odwiedziliśmy piękny Kraków. Byliśmy na Rynku, wspięliśmy się na Zamek Królewski na Wawelu, odwiedziliśmy Smoczą Jamę, a na koniec Smok Wawelski zionął na nas ogniem. Janek był wniebowzięty. 

Oli i Piotrowi życzymy na nowej drodze życia samych wspaniałości!

Tak na biesiadowaniu, smażingu i zwiedzaniu minęły nam dwa tygodnie. Dziękujemy wszystkim za gościnę, wracamy w grudniu :).

MIKOŁÓW, RUDA ŚLĄSKA
Od samego rana razem
Smażing
Nowy nabytek szwagra. Tutaj odbywał się tradycyjny śląski szport na Y: Yntky do wody :) 
Jasiu wolał zdecydowanie mniejszy basen, tylko w jego przypadku, nie oznacza, że bezpieczniejszy
Nasz smerfik
Franuś z mamusią
Moja śliczna siostra
Zabawy z ciocią
Szaleństwo na trampolinie
Piknik na Bykowinie
Z Agulą

KRAKÓW