sobota, 21 grudnia 2013

Odwiedziny Gapków

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, odwiedziła nas Natalia i Gabryś. Pozwolę sobie użyć wpisu oraz zdjęć z bloga fotograficznego Natalii, ponieważ od zawsze powtarzam jej, że powinna przelewać swoje złote myśli na papier, może być nawet elektroniczny, bo wychodzi jej to nie gorzej niż wspaniałe zdjęcia. Kiedykolwiek by do mnie nie napisała, zawsze mam ubaw, bo sposób w jaki opisuje życie codzienne jest rozbrajający. Macie tutaj próbkę :). Ten oraz inne posty odnajdziecie na stronie: http://nataliamedlarska.blogspot.com.


To pierwsze zdjęcia publikowane w tym roku i bardzo mi zależało, żeby rozpocząć prywatnym postem. A jest co pisać i pokazać, bo tuż przed świętami wyskoczyliśmy do naszych przyjaciół mieszkających we francuskim miasteczku, którego nazwa niezmiennie rozbraja mnie swoim brzmieniem:  Saint-Genis-Pouilly. Zarówno tam, jak i w pobliskiej Genewie było pięknie, smacznie i zawsze w doborowym towarzystwie. To, że było pięknie wiem głównie dlatego, że byłam tam już wiosną, 2 lata temu. Na szczęście porobiłam sobie wtedy zdjęcia, więc wiem co mnie otaczało, znajdziecie je TUTAJ. Teraz towarzyszyła nam wszechobecna mgła, która skutecznie utrudniała podziwianie widoków, orientację w terenie oraz życie towarzyskie, bo moi gospodarze tyle samo czasu spędzali w korkach w drodze do domu, co w samej pracy :) Przypadła mi więc doniosła rola opiekunki i pielęgniarki naszych dzieci, które pomimo tak długiej przerwy w spotkaniach, nie zmieniły swoich relacji w najmniejszym stopniu. Dominowała wesoła harmonia, przerywana co prawda rzadko, aczkolwiek niespodziewanie i z siłą pioruna - wybuchami gniewu i płaczu. No dobra, chłopaki nauczyły się jeszcze bić, ale to raczej pierwsze nieudolne próby, które mnie bardziej bawią niż martwią... Wzloty i upadki dzieciaków sprzed dwóch lat obejrzycie w poście o wymownej nazwie PRZYJACIELE I WROGOWIE.

Aa, co tam Francja, wino i mgła… zapomniałabym! Dostało mi się nawet kilka zdjęć, co zdarza się raz na dwa lata, czyli dokładnie co wyjazd do Francji :) Tam moja przyjaciółka Ania, zresztą zdolna istota, zawsze wykazuje empatię i doskonale rozumie, że skoro cały czas robię zdjęcia, to siłą rzeczy na żadnym nie może mnie być! Otóż tym razem jestem! Podziwiajcie z jaką gracją prowadzę sanki! W ogóle podziwiajcie śnieg, bo go jeszcze pewnie nie widzieliście :)
Punktem kulminacyjnym naszej przygody była wycieczka wysoko w góry, do wioski Świętego Mikołaja w Rochers-de-Naye, Montreux. Mikołaj był najbardziej mikołajowatym Mikołajem, jakiego kiedykolwiek widziałam.  Bardzo chciał na nas poćwiczyć swój rosyjski. Była to więc niezwykle ciekawa i pouczająca konwersacja. Później wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu i zostało już tylko coming home for Christmas… nie żeby tak po prostu, bez przygód, ale to nie temat na tego bloga :) Skorupki, ślicznie Wam dziękujemy za wspaniałą końcówkę roku!    

My Wam Gabki dziękujemy za odwiedziny i czekamy na następne!!!





środa, 11 grudnia 2013

Dzień imprezowy wielce

Na dzisiejszy dzień przypadło kilka imprez: spektakl marionetek w przedszkolu Jasia, impreza mikołajkowa dla dzieci w mojej pracy, rozdanie dyplomów na EPFL, a na zakończenie kolacja i pożegnanie ze znajomymi z uczelni.

Od rana byliśmy na pełnych obrotach :). Byłam nawet z tych okazji u fryzjera, ale chyba się z panią nie zrozumiałyśmy :D.

Dzień obfitował w wiele emocji. Od radości, aż po płacz, kiedy się było trzeba pożegnać z większością znajomych ze studiów, którzy zaczną się powoli rozjeżdżać do domów po całym świecie... Ciężki to był rok, ale warto było - nowe znajomości, wiele śmiesznych chwil (niewiele mniej chwil grozy, kiedy chciałam odpuścić), nowe doświadczenia i szersze perspektywy zawodowe. Cieszę się, że się tego podjęłam i że moi chłopcy zawsze mnie dopingowali. Muszę też powiedzieć, że mam szczęście do ludzi, bo na praktykach też spotkałam motywujące mnie osoby, dzięki którym dostałam nagrodę za projekt i propozycję pracy :). Nowe wyzwania zawodowe czekają na mnie już po nowym roku...


piątek, 6 grudnia 2013

Capoeira

W zeszłym roku było judo. Janek jak szybko się tematem zainteresował, tak błyskawicznie przestał... Powód - za dużo gadania o zasadach, a za mało akcji :). W tym roku jest Capoeira. Tym razem mu nie popuścimy :). Po kilku próbnych zajęciach stwierdził, że mu się podoba i zdeklarował się, że będzie chodził regularnie cały rok. Teraz czasami zdarza mu się marudzić, że nie chce iść na zajęcia (zwłaszcza w sobotę rano, bo jak twierdzi "weekend jest po to, żeby odpocząć, a nie trenować"), ale generalnie chodzi i widać postępy. 

Myślę, że dla takiej bomby energetycznej jaką jest Janek to idealne zajęcia: ruch, muzyka, granie na bębnach, śpiew, elementy walki i trochę niezbędnej dyscypliny. 

Poniżej zdjęcia z zajęć i filmik z pierwszego występu.