środa, 31 sierpnia 2011

Jardin d’enfants – czyli idzie Janek do przedszkola

Koniec laby! Dziś pierwszy dzień Janka w przedszkolu. Prawdę powiedziawszy, to chyba ja się tym martwiłam bardziej, niż sam przedszkolak. Wyobraziłam sobie tego naszego małego chłopca wśród nieznanych mu dzieci i pań, które mówią tylko po francusku, jak im powiedzieć o swoich potrzebach, jak tu się komunikować z dziećmi podczas zabawy. Miewaliśmy już sytuacje na placu zabaw, gdzie sfrustrowany brakiem kontaktu z innymi dziećmi Janek rzucał się na piasek i płakał…:(. Na szczęście tym razem moje obawy okazały się nieuzasadnione.

Już od kilku dni szykowaliśmy się do tego ważnego dnia. Janek został wyposażony w plecaczek i kapcie z Zygzakiem, pojemniki na jedzonko i bidon, oczywiście też z Zygzakiem i inne gadżety, które miały mu osłodzić początki życia przedszkolnego.

Pierwszego dnia Janek wyruszył dumny z całym swoim ekwipunkiem i miśkiem, zwanym Dudusiem. Po wejściu do przedszkola, jak tylko zobaczył bardzo duży pojemnik z wodą na środku sali, w którym pływały sztuczne rybki i inne zabawki do wody, to zapomniał o moim istnieniu:). Potem się trochę zmartwił jak wychodziłam, ale widziałam przez okno, że żal minął po sekundzie:). Już bawił się z Elizką (córką naszych znajomych) w dom - gotowali i karmili lalki:).

Czekałam cały czas w pogotowiu w restauracji niedaleko przedszkola, żeby w razie czego pobyć z nim razem, ale nie było takiej potrzeby. Pani bardzo go chwaliła, z tego co zrozumiałam:). Mówi mniej więcej tak dobrze po angielsku jak ja po francusku....ale jakoś się dogadujemy - tylko ręce bolą od pokazywania:). Kolejna motywacja do nauki tego pokrętnego języka.

Muszę przyznać, że przedszkole zrobiło na mnie dobre wrażenie. Wszystko jest dla dzieci - chcą się bawić w wodzie, proszę bardzo, chcą malować farbami, nie ma problemu. Jankowi udało się jakoś komunikować z paniami i z pozostałymi dziećmi. Został wyposażony w kartkę, na której napisałam pani jak Jaś wyraża podstawowe potrzeby po polsku z tłumaczeniem na francuski, pani dorobiła do tego jeszcze rubrykę fonetyczną, która mnie rozbawiła do łez - siku np. było zapisane jako chyku:). W grupie jest kilka dzieciaczków z Polski, co mnie cieszy, bo Janek nie będzie się czuł taki wyalienowany. A poza tym słychać hiszpański, włoski, angielski, francuski, niemiecki - istna Wieża Babel.

Na dobry początek Janek dostał zestaw klocków z Izi Dźietem:). Uwielbiam jak jest taki roześmiany jak na załączonym zdjęciu:).

Janek do przedszkola, ja do książek – teraz nie ma odwrotu, zaczynam się uczyć francuskiego na poważnie:).

 

niedziela, 28 sierpnia 2011

Salève

Ostatni wakacyjny weekend spędziliśmy dosyć aktywnie. Po sobotniej wycieczce do parku ptaków, w niedzielę udaliśmy się w góry. Wprawdzie nie na żadną wspinaczkę, ale i bez tego wszelkie wędrówki z Janem są dosyć wyczerpujące.

No więc tym razem udaliśmy się kolejką linową na górę Salève, która położona jest w Prealpach Francuskich. 80-letnią kolejką dojechaliśmy na wysokość 1100 m. n.p.m., a potem jeszcze zrobiliśmy sobie spacerek, jakieś 300 metrów w górę. Trasa kolejki przebiega centralnie nad autostradą, także wrażenia z takiej wycieczki są naprawdę mocne – nie przepadam szczerze powiedziawszy za takimi urządzeniami. 

Mimo wszystko to była fajna, spokojna wycieczka. W połowie trasy urządziliśmy sobie mini piknik, na pięknej polance z widokiem na Mont Blanc. Odpoczywaliśmy napawając się boskim widokiem ośnieżonych gór na tle soczystej zieleni.

Na szczycie zaś podziwialiśmy wspaniałą panoramę na Jezioro Genewskie, Genewę, Alpy, i Jurę. To dzięki tej niesamowitej panoramie Salève nazywa się tutaj balkonem na Genewę. Z tego balkonu często skaczą na paralotniach poszukiwacze mocnych wrażeń, mieliśmy okazję podglądać ich akrobacje z bliska. Dokumentacja fotograficzna poniżej. Kto wie, może kiedyś też spróbujemy?  

 
 
 

sobota, 27 sierpnia 2011

Parc des Oiseaux

Dzisiaj pojechaliśmy do jednego z najczęściej odwiedzanych parków ornitologicznych w Europie, największego tego rodzaju parku we Francji. Odbyliśmy ciekawą podróż po świecie ptaków, żyjących w Afryce, Azji, Południowej Ameryce, Europie i Oceanii.

Parc des Oiseaux jest niezwykłym miejscem, nie tylko ze względu na bogactwo i różnorodność ptaków, ale przede wszystkim z uwagi na to, że można tutaj podglądać naturalne zachowania ptaków, które żyją niemal jak na wolności. W parku stworzono warunki najbardziej zbliżone do warunków ich środowiska naturalnego. Myślę, że umożliwia to między innymi lokalizacja parku, znajdującego się w swoistym mikroklimacie kilkudziesięciu małych zbiorników wodnych (co przedstawia mapa poniżej). Wybór prezentowanych gatunków opiera się nie tylko na chęci przedstawienia niesamowitej różnorodności barw, zachowań i typów ptaków. Podstawowym kryterium jest przede wszystkim możliwość stworzenia warunków porównywalnych do warunków naturalnych. Bierze się tutaj pod uwagę zapotrzebowanie na przestrzeń, możliwość koegzystencji różnych gatunków. Ptaszarnie wyposażono w roślinność i minerały takie jak w naturalnym środowisku ptaków, a wszystko po to, aby żyły w jak największej harmonii. Takie podejście przyczynia się do ochrony zagrożonych gatunków. Biorąc pod uwagę dramatyczny spadek liczby niektórych gatunków ptaków żyjących na wolności, zaobserwowany na przestrzeni ostatnich 50-ciu lat, Parc des Oiseaux jest nie tylko niezwykłym ptasim zoo, ale przede wszystkim rezerwatem zapewniającym przetrwanie wielu rzadkim gatunkom.

W parku mieliśmy okazję zobaczyć między innymi czaple nadobne, okazałe ary niebieskie, ary hiacyntowe, ary zielone, sowy mszarne, kondora wielkiego, bażanta złocistego, flamingi karmazynowe, ibisy szkarłatne, śmieszne pingwiny peruwiańskie, pelikany kędzierzawe, warzęchy różowe, tukany tęczodziobe i sępa kasztanowatego. Istna feeria barw i nazw ;), raj stworzony przez naturę!

Największe wrażenie zrobiły na nas dwie rzeczy. Po pierwsze ogromna klatka z sępami, do której można było wejść i podziwiać ptaki z bliska, również w trakcie rozszarpywania padliny... Po drugie niezwykły pokaz ptaków - niesamowite, trwające ponad 30 minut show z udziałem bajecznie kolorowych papug, dzioborożców, gęsi, ogromnych pelikanów oraz 15 innych gatunków. Łącznie w tym niecodziennym kolorowym balecie występuje około 70 ptaków. Przelatują nad głowami widzów tak blisko, że niemal dotykają ich skrzydłami. Jednym słowem kolejne miejsce godne polecenia:).

Wycieczkę zakończyliśmy piknikiem na terenie parku, wśród drzew, nieopodal placu zabaw, na którym resztę energii spalały nasze dzieciaki. Ta jakoś się nigdy nie kończy, a jeśli nawet, to błyskawicznie się regeneruje… Po wizycie w parku pojechaliśmy do znajomych na mega wielkiego 8kg arbuza przywiezionego z Chorwacji, zaserwowanego z serem feta – ciekawe i pyszne zestawienie smaków. Spróbujcie!


sobota, 20 sierpnia 2011

Lac du Bourget

Lac du Bourget to największe i najgłębsze jezioro polodowcowe we Francji (nie licząc Jeziora Genewskiego, które jest położone częściowo w Szwajcarii). Jezioro otoczone jest górami, leży w obniżeniu Alp i Jury. A to oznacza, że kąpiąc się latem w pięknie turkusowej wodzie, przy dobrej widoczności, widzimy w oddali szczyty ośnieżonych gór…Bajka!

To miejsce odwiedziliśmy już wcześniej ze znajomymi, ale zapomniałam aparatu, czego nie mogę sobie darować, bo dziś widoczność nie była już tak dobra. Teraz wróciliśmy z ekipą ze Śląską i Doniami, którzy po zakończeniu laby w Hiszpanii zahaczyli o St. Genis i zostali na dwie noce. Nad jeziorem spędziliśmy calutki dzień i było cudownie. Dzieciaki bawiły się na placu zabaw, pluskały się z nami w wodzie, mieliśmy piknik, były lody i było tak jak kiedyś w dzieciństwie, tylko w sto razy ładniejszej okolicy:).

czwartek, 18 sierpnia 2011

Rodz. Lis w Annecy

Kolejne z tych miejsc, które trzeba było zobaczyć razem. Choć żar lał się z nieba przemaszerowaliśmy przez całe stare miasto, a potem odpoczywaliśmy – ja z Jankiem i rodzicami w parku, Ola, Łukasz i Paweł pływali sobie rowerkiem po jeziorze Annecy.

Wieczorem stwierdziliśmy, że to kolejna udana wycieczka, bo przywieźliśmy, jak co dnia, kolejnych 300 zdjęć do naszej kolekcji:).