Ogólnie można zacząć od
podziękowań, że po tej wycieczce wszyscy cało wróciliśmy do domu…
Ale po kolei. Przyjechała do nas
Karolina z rodziną i szczerze powiem, że nie mogłam się jej już tutaj doczekać.
W pracy prawie codziennie zaczynałyśmy dzień od kawki i pogaduszek, więc bardzo mi
tego tutaj brakowało. Już przed ich przyjazdem ustaliliśmy, że wycieczką,
na którą się wspólnie wybierzemy, będą sanki w La Tzoumaz. Wszyscy bardzo się cieszyliśmy z tego wyjazdu, ale niestety okazał się totalną klapą. Tego dnia
rano, na torze odbywały się jakieś wyścigi i tor był maksymalnie wyślizgany, do
tego wiosenna pogoda w ciągu dnia i przymrozki nocą spowodowały, że tor
zamienił się w lodowisko. Warunki były bardzo niebezpieczne, w niektórych
miejscach nie sposób było zapanować nad saniami. Niedługo trzeba było czekać na
pierwszy wypadek. Najpierw, na którymś rozjeździe pogubiliśmy się z naszymi
gośćmi. Potem okazało się, że Tymek, najprawdopodobniej podłożył rączkę pod
sanki i zdarł sobie spory płat skóry – trzeba przyznać, że tak dzielnego chłopca
to jeszcze nie widziałam, bo on praktycznie nawet nie zapłakał. Do tego nasz Jasiek,
który był już niewyraźny w drodze do La Tzoumaz, na sankach cały czas marudził, że źle
się czuje i chce wracać do domu. Okazało się, że ma wysoką gorączkę i zaczyna
się jakaś infekcja. Po jakieś godzinie poszukiwań, odnaleźliśmy się z naszymi
gośćmi i po zaledwie jednym zjeździe wróciliśmy do domu.
Tego samego dnia również nasi
znajomi zjeżdżali na saniach i mieli jeszcze gorsze przygody od nas. Otóż na
szlaku jedna z kobiet uderzyła się w głowę i jej partner stanął na środku
stoku, żeby zatrzymywać zjeżdżających. Stał jednak w takim miejscu, że nasz
znajomy zjeżdżający z góry, nie miał możliwości, żeby wymanewrować czy wyhamować na tym
lodzie i wjechał prosto w niego. Cała akcja skończyła się przylotem
helikoptera, który zabrał nieszczęsną parę do szpitala. Na szczęście nikomu
nic poważnego się nie stało, ale niesmak do sanek pozostał. Wszyscy narciarze
zgodnie stwierdzili, że sanki są dużo bardziej niebezpieczne, bo momentami ciężko nad nimi zapanować.