niedziela, 26 lutego 2012

Toboggan po raz drugi i chyba ostatni


Ogólnie można zacząć od podziękowań, że po tej wycieczce wszyscy cało wróciliśmy do domu…

Ale po kolei. Przyjechała do nas Karolina z rodziną i szczerze powiem, że nie mogłam się jej już tutaj doczekać. W pracy prawie codziennie zaczynałyśmy dzień od kawki i pogaduszek, więc bardzo mi tego tutaj brakowało. Już przed ich przyjazdem ustaliliśmy, że wycieczką, na którą się wspólnie wybierzemy, będą sanki w La Tzoumaz. Wszyscy bardzo się cieszyliśmy z tego wyjazdu, ale niestety okazał się totalną klapą. Tego dnia rano, na torze odbywały się jakieś wyścigi i tor był maksymalnie wyślizgany, do tego wiosenna pogoda w ciągu dnia i przymrozki nocą spowodowały, że tor zamienił się w lodowisko. Warunki były bardzo niebezpieczne, w niektórych miejscach nie sposób było zapanować nad saniami. Niedługo trzeba było czekać na pierwszy wypadek. Najpierw, na którymś rozjeździe pogubiliśmy się z naszymi gośćmi. Potem okazało się, że Tymek, najprawdopodobniej podłożył rączkę pod sanki i zdarł sobie spory płat skóry – trzeba przyznać, że tak dzielnego chłopca to jeszcze nie widziałam, bo on praktycznie nawet nie zapłakał. Do tego nasz Jasiek, który był już niewyraźny w drodze do La Tzoumaz, na sankach cały czas marudził, że źle się czuje i chce wracać do domu. Okazało się, że ma wysoką gorączkę i zaczyna się jakaś infekcja. Po jakieś godzinie poszukiwań, odnaleźliśmy się z naszymi gośćmi i po zaledwie jednym zjeździe wróciliśmy do domu.

Tego samego dnia również nasi znajomi zjeżdżali na saniach i mieli jeszcze gorsze przygody od nas. Otóż na szlaku jedna z kobiet uderzyła się w głowę i jej partner stanął na środku stoku, żeby zatrzymywać zjeżdżających. Stał jednak w takim miejscu, że nasz znajomy zjeżdżający z góry, nie miał możliwości, żeby wymanewrować czy wyhamować na tym lodzie i wjechał prosto w niego. Cała akcja skończyła się przylotem helikoptera, który zabrał nieszczęsną parę do szpitala. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało, ale niesmak do sanek pozostał. Wszyscy narciarze zgodnie stwierdzili, że sanki są dużo bardziej niebezpieczne, bo momentami ciężko nad nimi zapanować.

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz