niedziela, 17 kwietnia 2016

LEGO dla starszych chłopców

Szymon dostał od nas na urodziny zestaw LEGO - półmetrową wyścigówkę. Zestaw składający się z przeszło 1200 elementów składali z Jankiem od czasu do czasu popołudniami no i tak zeszło do dzisiaj :). Ale efekt pracy robi wrażenie!


wtorek, 12 kwietnia 2016

Barcelona - nasza pierwsza destynacja w czwórkę :)

Janek od kilku lat skarżył nam się, że wszyscy wokół mają dzieciństwo (czytaj rodzeństwo), a on jeden nie. W końcu i my się doczekaliśmy - nasz syn w wieku 8 lat rozpocznie dzieciństwo!!! Wszystko wskazuje bowiem na to, że Boże Narodzenie spędzimy w powiększonym składzie :). 

Pierwszą wyprawę z nową Skorupką in progress odbyliśmy do Barcelony. W zeszłym roku zmienił mi się zakres obowiązków i teraz jedna z fabryk, którą się zajmuję leży niedaleko Barcelony, w związku z czym bywam tu dosyć często. A że uwielbiam to miasto, a chłopaki jeszcze nie mieli okazji zwiedzić, postanowiliśmy, że połączymy mój wyjazd służbowy z weekendowym szlajaniem się po stolicy Katalonii. 

To był bardzo przyjemny weekend. Obiecaliśmy sobie, że spędzimy ten czas na luzie, bez gonitwy, raczej zwiedzając przy okazji niż biegając od jednego zabytku do drugiego. Udało się, a mimo to dużo zobaczyliśmy. 

Sobotę zaczęliśmy od mega śniadania w pobliskiej knajpce - ciepłych bagietek (chyba jeszcze lepsze od francuskich) z chrupiącym boczkiem i pomidorami. Potem spacer. Po drodze mijaliśmy Casa Milà Gaudiego, z pięknie rzeźbionymi balustradami powyginanych balkonów. Następnie weszliśmy do Casa Batlló, fantastycznej willi przebudowanej i wyposażonej również przez Gaudiego. Trzeba przyznać, że miał wyobraźnię, te wszystkie niesamowite i niespotykane formy, barwy i niecodzienne materiały. Bajka! Po przepysznych tapas poszliśmy nad morze. Nie było za ciepło, ale Janka żadna pogoda nie zniechęci do zamoczenia się. I pomimo tego, że nie zna hiszpańskiego, znalazł sobie jakiegoś kumpla do zabawy, a ja ucięłam sobie drzemkę, zrzucając to na garb pierwszych tygodni ciąży :). Do hotelu wróciliśmy idąc przez piękne Stare Miasto.

W niedzielę rano zjedliśmy fantastyczne śniadanie w tej samej knajpce co poprzedniego dnia. Jasio był wniebowzięty cienkimi jak zapałki frytkami i sadzonym na nich jajkiem. Potem Sagrada Familia. Niestety nie zrobiliśmy wcześniej rezerwacji i musieliśmy czekać dwie godziny na wejście. Spędziliśmy ten czas na placu zabaw, co również spotkało się z entuzjazmem naszego dziecka. W Barcelonie pierwszy raz byłam w liceum. Już wtedy Sagrada zrobiła na mnie ogromne wrażenie, chociaż nie wchodziliśmy do środka. Tym razem zwiedziliśmy też wnętrze. I chociaż niektórzy mówią, że w środku nic nie ma, dla mnie również wnętrze jest wspaniałe - zwłaszcza gra światła wpadającego do kościoła przez kolorowe witraże. Popołudnie spędziliśmy w parku Güell, również Gaudiego. Miał twórczy rozmach ten gość - budynki, budowle, parki, wnętrza i wiele innych! A wszystko takie oryginalne! 

Kolejne dwa dni pracowałam, a chłopcy już sami pojechali na stadion Camp Nou i do Muzeum FC Barcelony, a potem zwiedzili Aquarium Barcelona. Wieczór minął nam już wspólnie na spożywaniu pysznych tapas. Ostatniego dnia wybrali się do Muzeum Nauki CosmoCaixa, w którym mieli możliwość zwiedzenia lasu deszczowego, a samo akwarium było ciekawsze niż całe Aquarium Barcelona :). Oprócz tego było bardzo dużo interesujących i interaktywnych eksponatów oraz eksperymentów, m.in. Wahadło Foucaulta dowodzące ruchu obrotowego Ziemi.

Casa Milà
Casa Batlló
Tapas!
W obiektywie Jasia
Camp Nou
Tu Janek będzie udzielał wywiadów ;)
Wejście do CosmoCaixa
Wahadło Foucaulta
Elektryczne plemniki i komórka jajowa :)