poniedziałek, 28 grudnia 2015

Święta inne niż wszystkie

W tym roku Święta Bożego Narodzenia postanowiliśmy spędzić inaczej niż dotychczas. Nie przy garach w kuchni, gdzie zazwyczaj pełniła dyżur któraś z mam i nie za stołem, konsumując te wszystkie pyszności oraz zapuszczając brzuch. Już latem zdecydowaliśmy, że w tym roku po prostu cieszymy się sobą oraz wspólnie spędzonymi chwilami i wypróbujemy jak to jest spędzić święta poza domem. Zamiast prezentów (między dorosłymi) opłaciliśmy sobie tygodniowy pobyt w pensjonacie w górach i to był strzał w dziesiątkę! 

W pierwotnym składzie byli nasi rodzice, siostra z rodziną, brat, no i my. Niebawem dołączyli moi teście, teście mojej siostry, ciocia Gabi z Adamem i dziećmi oraz chłopak kuzynki. Jednym słowem zajęliśmy pół pensjonatu :). 

Podobało mi się wszystko! Za stosunkowo niewielkie pieniądze, które i tak wydalibyśmy na mniej lub bardziej trafione prezenty, spędziliśmy cudnie czas. W programie zaoferowanym w ramach turnusu były między innymi: przejazd wozami z pochodniami (bo śniegu na kulig nie było), potańcówka w szałasie - z pysznym grzańcem (prawda Pawełku? :)) i pieczonym baranem, Wigilia z kapelą góralską i bankiet w pierwszy dzień świąt. A do tego pełne, swojskie wyżywienie! 

W ciągu dnia korzystaliśmy z okolicznych atrakcji turystycznych. Chodziliśmy w góry, grzaliśmy się w termach, byliśmy z dziećmi w aquaparku, część jeździła na nartach, itd. Każdy właściwie robił na co miał ochotę. A wieczorami spotykaliśmy się i przy wspólnym stole biesiadowaliśmy. Hitem okazała się gra "5 sekund", w której upraszczając chodzi o to, żeby w ciągu 5 sekund wymienić 3 rzeczy zgodnie z wylosowaną kartą (np. trzy określenia ukochanej osoby). Pod presją czasu czasami padały naprawdę komiczne odpowiedzi i było dużo śmiechu! Ja ogólnie jestem fanką gier planszowych. Janek dostał całkiem niezły zestaw nowych - znowu będę go męczyła w domu, żeby ze mną grał :). 

Podsumowując, chętnie powtórzę takie święta. Bo dom to ludzie.

IMPREZA W SZAŁASIE
Ciastek ze Shreka znowu miał pecha :)
W oczekiwaniu na pieczonego barana
Lala grzaniec śfagierku!
Tany tany w szałasie

DOLINA KOŚCIELISKA
Typowo zimowe warunki :)
Nareszcie śnieg, ale niestety też i lód

WIGILIA

BANKIET - PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT
Kolejny imprezowy wieczór
Kuzyni
Jaazzdaaa!
Zadzieram kiecę i lecę

Z KUŹNIC NA HALĘ KONDRATOWĄ
Szefuńcio
I znowu udało się znaleźć trochę śniegu


czwartek, 17 grudnia 2015

Detektor ALICE

Jeszcze przed wyjazdem na ferie świąteczne, udało mi się odwiedzić pod ziemią kolejny z CERNowych detektorów - ALICE (A Large Ion Collider Experiment). Jest on używany do badania warunków, które panowały ułamki sekund po Wielkim Wybuchu, m.in. dlatego w miejscu zderzenia cząstek temperatura jest 100 000 razy wyższa niż we wnętrzu Słońca :). Ciężko to sobie wyobrazić, ale wrażenie robi spore, tak zresztą jak i jego wymiary: 26 metrów długości, 16 metrów wysokości i szerokości, a także waga - 10 000 ton oraz fakt, że to wszystko jest jakieś 56 metrów pod ziemią...

Detektor w miniaturze...
...i w skali 1:1 :)
Na dole stoi ludź! 
Centrum sterowania