Dzisiaj Lana, koleżanka z kursu francuskiego
zaprosiła mnie do siebie na pyszny lunch, po którym to wybrałyśmy się na długi
spacer wzdłuż Rodanu. Dotarłyśmy aż do dzielnicy Jonction, na wielki wiadukt
kolejowy, z którego rozciąga się piękny widok na miejsce, w którym to cudownie
turkusowe wody rzeki Rodan łączą się z rzeką Arve.
czwartek, 31 maja 2012
niedziela, 13 maja 2012
Le Môle
W ten weekend zabraliśmy naszego chłopca w góry, na
jego pierwszą, większą wędrówkę. Wyruszyliśmy w składzie: Przemek i Pyś,
Zbyszek - przewodnik, Tomek i nasza trójka. Wybraliśmy niezbyt trudną górę Le
Mole, którą ponoć przy złej widoczności turyści w Genewie biorą za Mont
Blanc’a. Góra ma wysokość 1 863 m, więc jeśli chodzi o region Haute-Savoie to jest
stosunkowo niewielka.
Ponoć z samej góry rozciąga się
wspaniała panorama na Jurę, Jezioro Genewskie, Saleve, Mont Blanc… Niestety nam
nie było dane nacieszyć się tymi widokami, ponieważ praktycznie przez całą
wędrówkę towarzyszyła nam gęsta mgła i tylko przez krótką chwilę, już przy
zejściu ze szczytu, naszym oczom ukazał się ładny widok na okolicę. Mimo
niesprzyjającej pogody, wypad był bardzo udany, byliśmy przede wszystkim dumni z
naszego chłopca, że dał radę wejść samodzielnie na sam szczyt i z powrotem. Mam
nadzieję, że niebawem pójdziemy znowu w góry, bo takie wycieczki lubię
najbardziej.
sobota, 5 maja 2012
Piknik na Salève
Dzisiaj wrzuciliśmy z Pieronami na luz i
pojechaliśmy z kocykiem na Salève. Było bardzo sielsko,
odpoczęliśmy, nacieszyliśmy się widokiem Mont Blanc’a i Genewy, powygłupialiśmy
się trochę robiąc setki zdjęć na łące według koncepcji Oli (koniecznie gołe
stopy!), poszaleliśmy z Jankiem grając w berka i z żalem myśleliśmy o jutrze,
kiedy to z samego rana trzeba się było pożegnać.
piątek, 4 maja 2012
Grands Montets (3295m)
Dzisiaj skuszona perspektywą
wyjazdu w góry, zrobiłam sobie z synem wagary, ja odpuściłam kurs, a Janek
przedszkole. Ruszyliśmy z Olą i Piciem w kierunku Chamonix, a dokładnie do
Argentière. Najpierw wjechaliśmy kolejką do Longan na wysokość 1972 m, a stamtąd do Grands
Montets, położone na wysokości 3295m. Pierwszy raz byłam tak wysoko i czułam się
trochę jak kosmonauta. Nie wiem czy to sama świadomość, czy rzeczywiście
rzadkie powietrze, ale samopoczucie było specyficzne. Nie potrafię tego ogarnąć, jak Ci wszyscy narciarze (a właściwie tylko my w gondoli byliśmy bez
jakichkolwiek desek) zjeżdżają z takich gór, bo ja osobiście tam ledwo stałam.
Widoki oczywiście zapierające
dech w piersi – dosłownie i w przenośni. Z punktu widokowego można było
zobaczyć lodowiec Argentière i szczyty Les Drus, Aiguille Verte oraz Aiguilles de Chamonix.
Na pewno warto tam pojechać dla tego
spektakularnego widoku, ale z drugiej strony jeśli miałabym wybierać, to uważam,
że wycieczka na Montenvers jest mimo wszystko dużo ciekawsza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)