niedziela, 26 lipca 2015

Śladami dinozaurów... prawie :)

Kolejny weekend z dziadkami również minął nam pod znakiem wycieczek. Pierwszego dnia pojechaliśmy do Signal de Bougy, gdzie po raz pierwszy poszliśmy z Jasiem do parku linowego, w którym nasz mały Tarzan miał super zabawę. Potem z kolei dziadek Józiu miał swój debiut, bo zagraliśmy razem z nim mini-turniej w mini-golfa :).

Następnego dnia postanowiliśmy pojechać trochę dalej, w wyższe partie gór, żeby z tamy Emosson (1965 m n.p.m), rozpocząć wędrówkę celem znalezienia odciśniętych w skałach śladów dinozaurów. Jako, że raz już wjeżdżaliśmy na tamę autem i jest to rozrywka dla osób o mocnych nerwach ;), znaleźliśmy inne, całkiem ciekawe rozwiązanie. Z miejscowości Le Châtelard (1125 m n.p.m) można dojechać tam 3 różnymi kolejkami, w tym wąskotorową oraz najbardziej stromą na świecie naziemną dwukabinową kolejką linową (87% nachylenia!).

Z tamy wyruszyliśmy śladami dinozaurów, aby po około 2.5 godzinach wędrówki, w czasie której było parę dość niebezpiecznych momentów, dojść pod nowobudowaną tamę przy jeziorze Vieux Emosson. Tam postanowiliśmy jednak wracać inną trasą, bo napotkani turyści powiedzieli nam, że do śladów dinozaurów zostało nam jeszcze jakieś 1.5 godziny drogi, która była niestety dłuższa niż zwykle przez trwające prace przy budowie hydroelektrowni Nant de Drance. Także tym razem nie udało się odnaleźć pradawnych śladów, ale jak są tam od 250 milionów lat, to może jeszcze na nas jakiś czas poczekają :).

SIGNAL DE BOUGY
Poziom 1
Poziom 2
Zacięta rozgrywka

EMOSSON
Stromo dość :)

niedziela, 19 lipca 2015

Brienz Rothorn Bahn i winnice

Lato w pełni, nadszedł więc czas na kolejną wakacyjną wizytę dziadków z Kołobrzegu.

W sobotę wybraliśmy się w okolice jezior: Thun i Brienz, żeby z miejscowości o tej samej nazwie co drugie z nich, wjechać kolejką Brienz Rothorn Bahn na wysokość 2244 m n.p.m. Początek trasy o długości 7.6 km znajduje się na wysokości 566 m n.p.m., a po drodze do celu jest czternaście mostów i sześć tuneli. Widoczność dopisała, mogliśmy więc podziwiać piękne widoki, m.in. na jedne z najbardziej znanych szczytów Alp Berneńskich: Eiger, Jungfrau i Mönch, czy też wymienione wyżej jeziora, których wody mają magiczny, szmaragdowy kolor. Ze stacji zrobiliśmy sobie jeszcze krótkie spacerki na dwa szczyty położone w pobliżu: Brienzer Rothorn (2350 m n.p.m) oraz Schongütsch (2320 m n.p.m). Podróż powrotna przebiegła bez problemów, oprócz krótkiego przymusowego postoju, spowodowanego przez wyluzowane szwajcarskie kozy :).

W niedzielę pojechaliśmy do jednego z naszych ulubionych ostatnio miejsc, czyli winnic znajdujących się pomiędzy Lozanną i Montreux. Jak zwykle było sielsko i anielsko, tym bardziej, że po drodze znaleźliśmy świetnie miejsce piknikowe, z cieniem dawanym przez winorośla. Dzień zakończyliśmy w Montreaux, gdzie nasz Janek zażył orzeźwiającej kąpieli w Jeziorze Genewskim.

BRIENZ ROTHORN BAHN
Zielono dość
Podejście na Brienzer Rothorn
Szczęście w restauracji
Podejście na Schongütsch...
...i widoki z tegoż
Kozy :)

WINNICE I MONTREUX
Piknik!
Freddie!