sobota, 24 listopada 2012

Wspomnienie babci Stefy

Odeszła moja babcia, pierwsza tak bliska mi osoba, która umarła. Smutne, choć po tylu wylewach, które przeżyła i po tym jak bardzo się w ostatnich miesiącach swojego życia wycierpiała, myślę, że śmierć była dla niej wybawieniem. Jej umysł był niewolnikiem własnego ciała, bo od wielu miesięcy nie mogła już nawet nic powiedzieć, a wszyscy którzy znali moją babcię, wiedzą jaką towarzyską osobą była. Pomijając wszystkie inne dolegliwości, które jej doskwierały, myślę że niemożność rozmowy, była chyba dla niej najstraszniejsza. 

Babcia Stefa była mi bardzo bliska. Byłam jej pierwszą wnuczką i strasznie mnie rozpieszczała. Do końca swojego życia nosiła moje zdjęcie w portfelu - mam na nim 4 latka i śmieszną kitkę na środku głowy. Wszystkie moje wymyślne fryzury w przedszkolu były dziełem babci. Czesząc mnie rano, zawsze powtarzała, że jak chcę być piękna to muszę cierpieć :). 

Przez kilka lat moja mama prowadziła sklep niedaleko kamienicy, w której mieszkała moja babcia. Tam też chodziłam do przedszkola. Mieszkałam wówczas właściwie u babci, bo nie było sensu, żebym wracała do domu tylko na noc, a rano wracała do przedszkola położonego 5 minut drogi od mieszkania babci.

To był piękny czas, spałam sobie z babcią pod ogromną pierzyną, w sypialni, w której nawet podczas mrozu było szeroko otwarte okno. Pamiętam jak zimą z buzi czasem leciała nawet para. Spałyśmy w takiej dziwnej pozycji, babcia odwracała się do mnie plecami, a ja narzucałam na nią nogę. A ponieważ moja babcia była duża, musiałam tę nogę trzymać wyjątkowo wysoko - może dzięki temu do dzisiaj potrafię zrobić szpagat :). I zawsze trzymałam babcię za ucho :). 

Mam nadzieję, że to czytasz tam z góry i się uśmiechasz :). Dla mnie to zawsze będzie jedno z najmilszych wspomnień z dzieciństwa.

To babcia prowadziła mnie na gimnastykę, a później na tańce do zespołu ludowego. Jeździła ze mną na występy i zawsze bardzo mi kibicowała. Babcia, wiedząc, że nie znoszę sama spać, pozwalała mi siedzieć do nocy jak byli goście. Siedziałam sobie wtedy na jej kolanach, wtulałam się w nią i słysząc jej głos odlatywałam. Czułam się wtedy tak bardzo bezpieczna!

Później pojawiły się wnuczki i wnuki, a ja zaczęłam szkołę i zamieszkałam znowu z rodzicami. Odwiedzaliśmy babcię przynajmniej raz w tygodniu, najcześciej w niedzielę. Rytuałem było pochłanianie mega wielkiej paczki chipsów Chio Chips i oglądanie Dynastii :). 

Babcia była wspaniałą kucharką. Takich kołoczy jak ona robiła już nikt nie robi: z serem, jabłkami, makiem i zawsze niebiańską posypką. A jej kapusta z grochem, świąteczny karp, moczka... Uwielbiałam też śląski chleb smażony na piecu, z rozsmarowanym czosnkiem i masłem i placki ziemniaczane i karminadle, czorne kluski i wiele innych specjałów, których już nikt nie zrobi tak jak Ty!

Chociaż babcia zawsze mi powtarzała, że mam nie ufać mężczyźnie, bo "to cukierek maczany w truciźnie" - mojego Szymona pokochała z całego serca. Jak pojawił się Janek to zawsze tak go wyściskała, że bałam się, że mi go udusi :). 

Babcia doczekała się trójki dzieci, kolejno: Uśki, Mariolki i Kryśka, ośmioro wnuków: mnie, Oli, Agi, Kasi, Marty, Pawła, Kevina i Wojtka, oraz dwóch prawnuków: Janka i Franka.

I chociaż było nas zawsze wokół Ciebie tak dużo, to w ostatnich długich miesiącach najbardziej mogłaś liczyć na pomoc swoich dwóch córek, a zwłaszcza cioci Marioli, która była z Tobą dzień w dzień i noc w noc. Nikt pewnie nawet sobie nie wyobraża jak musiało to być dla Was obu trudne, za co ciociu bardzo Ci dziękuję! 

Babcio, kochałaś nas wszystkich tak mocno. Będzie nam tu Ciebie i tych Twoich uścisków bardzo brakowało, Stefko kochana!
Babcia i dziadek
Na świecie pojawia się moja mama Ula
A następnie ciocia Mariola i wujek Krysiek, po prawej moja prababcia Julia, po lewej śliczna i jak zawsze
elegancka Stefa
Rodzeństwo w komplecie, od lewej: Mariola, moja mama Ula i Krysiek
Na świat przychodzi Aneczka :)
A trzy lata później babcia zostaje potrójną babcią, na świat przychodzi Aga (po lewej) i Ola (po prawej), ja w środku
Słynna fryzura - koszyczek robiony mozolnie każdego dnia przez babcię
Wnuczki w komplecie, od lewej: Aga, Ola, Kasia, Marta i ja
Pierwszy wnuk Paweł w towarzystwie Marty
Do naszego grona dołącza Wojtuś, po prawej
Babcia zostaje prababcią

niedziela, 18 listopada 2012

Chrzest Frania

Pojechaliśmy na chrzest Frania do Polski. To dla mnie ważne wydarzenie - po raz drugi zostanę mamą chrzestną. Uświadomiłam sobie ostatnio, że jestem nie pierwszej świeżości, biorąc pod uwagę fakt, że mój pierwszy chrześniak ma już - UWAGA - 17 lat... To mnie trochę przeraża :). 

Franiu jest boski - jest prześliczny i bardzo grzeczny. Okazuje się, że istnieją jednak dzieci, które same zasypiają zmęczone zabawą na kocyku. Szczerze powiedziawszy myślałam, że to książkowe dyrdymały, bo w życiu nie widziałam dziecka, które gaworzy samo do siebie, a potem nagle odpada i przesypia pół dnia - co za słodziak!!!

Muszę też pochwalić mojego Janka - obawiałam się, że będzie zazdrosny, o to że Frania noszę czy przytulam, a on wykazał się dojrzałością i nie tylko nie marudził, kiedy chciałam się nacieszyć swoim chrześniakiem, ale sam bardzo chętnie tulił się do niego, gaworzył, a nawet pozował razem z Franiem do zdjęć.

Bardzo ciekawym przeżyciem były nauki przed chrztem. Ponieważ zarówno ja, jak i chrzestny Franka, mieliśmy niewłaściwe zaświadczenia z parafii, ksiądz zwracał się z pytaniami głównie do nas, a po tym jak dowiedział się, że obecnie mieszkam we Francji, "a tam auslanderzy w ogóle nie praktykują", skupił się właściwie na mojej wiedzy z zakresu religii. Pytania zadawał w bardzo kreatywny sposób, który zrodził tak ciekawą i wciągającą wymianę zdań, że chyba się nawrócę...: 

Ksiądz: "Czym jest chrzest"
Ja: "Sakramentem"
Ksiądz: "Czym jest sakrament"
Ja: "Łaską"
Ksiądz: "Czym jest łaska"
Ja: "Darem"
Ksiądz: "Czym jest dar"
i tak dalej....

Po tym teście wielokrotnego wyboru przeszedł do opisu, jak będzie wyglądała ceremonia chrztu. Wyjaśniając rodzicom, że zada pytanie: "Jakie imię wybraliście na chrzest dla swojego dziecka"  wskazał ręką na Łukasza. Ten biedny, zestresowany wcześniejszą odpytywanką, bez namysłu odpowiedział: "Marian"...:). Zrobiło nam się bardzo wesoło :). Potem była jeszcze mała pogadanka rodem ze średniowiecza na temat egzorcyzmów i już po przeszło godzinie było po naukach :). Jakże jestem nauczona.

Całe chrzciny Franiu przespał na rękach u tatusia i nawet nie mrugnął jak mu polewali tę cudną główkę z irokezem. My następnego dnia po chrzcinach musieliśmy wracać do domu, ale babcia Stefa jest już w tak kiepskim stanie, że pewnie niedługo znów się zobaczymy, niestety w znacznie mniej przyjemnych okolicznościach :(.


Zdjęcia z chrzcin by Rafał Sandecki (www.rafalsandecki.pl)

sobota, 10 listopada 2012

Wyznanie miłosne by Janek

Janek wstaje dzisiaj rano i wyznaje mi miłość słowami: "Mamusiu kocham Cię tak bardzo, że gdybyś była kotletem to bym Cię zjadł."