Pojechaliśmy na chrzest Frania do Polski. To dla mnie ważne wydarzenie - po raz drugi zostanę mamą chrzestną. Uświadomiłam sobie ostatnio, że jestem nie pierwszej świeżości, biorąc pod uwagę fakt, że mój pierwszy chrześniak ma już - UWAGA - 17 lat... To mnie trochę przeraża :).
Franiu jest boski - jest prześliczny i bardzo grzeczny. Okazuje się, że istnieją jednak dzieci, które same zasypiają zmęczone zabawą na kocyku. Szczerze powiedziawszy myślałam, że to książkowe dyrdymały, bo w życiu nie widziałam dziecka, które gaworzy samo do siebie, a potem nagle odpada i przesypia pół dnia - co za słodziak!!!
Muszę też pochwalić mojego Janka - obawiałam się, że będzie zazdrosny, o to że Frania noszę czy przytulam, a on wykazał się dojrzałością i nie tylko nie marudził, kiedy chciałam się nacieszyć swoim chrześniakiem, ale sam bardzo chętnie tulił się do niego, gaworzył, a nawet pozował razem z Franiem do zdjęć.
Bardzo ciekawym przeżyciem były nauki przed chrztem. Ponieważ zarówno ja, jak i chrzestny Franka, mieliśmy niewłaściwe zaświadczenia z parafii, ksiądz zwracał się z pytaniami głównie do nas, a po tym jak dowiedział się, że obecnie mieszkam we Francji, "a tam auslanderzy w ogóle nie praktykują", skupił się właściwie na mojej wiedzy z zakresu religii. Pytania zadawał w bardzo kreatywny sposób, który zrodził tak ciekawą i wciągającą wymianę zdań, że chyba się nawrócę...:
Ksiądz: "Czym jest chrzest"
Ja: "Sakramentem"
Ksiądz: "Czym jest sakrament"
Ja: "Łaską"
Ksiądz: "Czym jest łaska"
Ja: "Darem"
Ksiądz: "Czym jest dar"
i tak dalej....
Po tym teście wielokrotnego wyboru przeszedł do opisu, jak będzie wyglądała ceremonia chrztu. Wyjaśniając rodzicom, że zada pytanie: "Jakie imię wybraliście na chrzest dla swojego dziecka" wskazał ręką na Łukasza. Ten biedny, zestresowany wcześniejszą odpytywanką, bez namysłu odpowiedział: "Marian"...:). Zrobiło nam się bardzo wesoło :). Potem była jeszcze mała pogadanka rodem ze średniowiecza na temat egzorcyzmów i już po przeszło godzinie było po naukach :). Jakże jestem nauczona.
Całe chrzciny Franiu przespał na rękach u tatusia i nawet nie mrugnął jak mu polewali tę cudną główkę z irokezem. My następnego dnia po chrzcinach musieliśmy wracać do domu, ale babcia Stefa jest już w tak kiepskim stanie, że pewnie niedługo znów się zobaczymy, niestety w znacznie mniej przyjemnych okolicznościach :(.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz