sobota, 28 września 2013

Łopen dejsy

Po wielu miesiącach przygotowań nadszedł czas na Dni Otwarte w CERNie. Szanowna Małżonka wybrała się rano zwiedzać podziemne instalacje detektora LHCb, ale "najżywsze" wspomnienia ma z parkingu, na którym stała w korku przez kilkadziesiąt minut chcąc wrócić do domu ;).

Po południu postanowiliśmy zatem skorzystać z dodatkowego transportu publicznego, co początkowo okazało się, również niezbyt udanym pomysłem... Otóż miły pan kierowca dwukrotnie wprowadził nas w błąd odnośnie celu podróży, najpierw przy wsiadaniu, a potem już w trakcie jazdy, kiedy obrany kierunek był niezmiennie odmienny od właściwego :). Chcieliśmy dostać się do głównej części CERNu, a wylądowaliśmy w okolicach detektora ALICE. Stamtąd oczywiście nie było bezpośredniego połączenia do miejsca docelowego - trzeba było najpierw pojechać do drugiej części CERNu, położonej w całości po stronie francuskiej. Ale nie ma tego złego - przez przypadek trafiliśmy tam gdzie byli CERNowi strażacy, dzięki czemu Jasiu przekonał się jak to jest być w zadymionym pomieszczeniu oraz gasić pożary, co bardzo mu się spodobało. 

Ostatecznie trafiliśmy w pierwotnie zaplanowane miejsce, gdzie miło zakończyliśmy dzień lodami zrobionymi z jogurtu zamrożonego przy użyciu ciekłego azotu.


niedziela, 22 września 2013

Dent du Jaman

No dobra, muszę przyznać, że gdybym wiedziała gdzie będziemy wjeżdżali autem, a następnie gdzie się będziemy wspinali, to bym się sama raczej nie wybrała, a nawet jeśli, to nie zabrałabym tam na pewno dzieci...:) Wielkie brawa dla Wojtka za podjazd i dla dzieci za wspinaczkę!

Przed wyjazdem skontaktowałam się ze znajomym, który był w tamtym miejscu, a który jak sam o sobie mówi, do najodważniejszych nie należy, żeby się upewnić, że jest to do zrobienia w ramach wycieczki rodzinnej. Zapewniał mnie, że nie będzie problemu i owszem, większość trasy była bardzo łatwa i przyjemna, jednak po oględzinach "podejścia szczytowego" nie byłam już taka pewna, że damy radę z dziećmi... Ostatni odcinek pokonaliśmy częściowo na czworakach, uważając, żeby nie stoczyć się ze stromego zbocza. 

Widoki z góry wynagrodziły jednak cały wysiłek. 

Śniadanie na trawie
Polityczne kółko dyskusyjne:)
Można też tak:)



sobota, 14 września 2013

Engstligenalp

Zostaliśmy zaproszeni przez znajomych Szymona do Berna na weekend. Wyjazd zaczęliśmy od spaceru po największej w Alpach szwajcarskich nizinie o skomplikowanej nazwie Engstligenalp. Było bardzo przyjemnie trochę się poruszać w otoczeniu pięknych gór i niezwykłej przyrody - na szlaku spotkaliśmy np. renifery...

Potem było już tradycyjne polskie picie i rozmowy. Dziękujemy za gościnę!