Kolejne dni upłynęły nam na słodkim nicnierobieniu. Byliśmy w Genewie nad jeziorem, żeby Janek mógł się popluskać, a moi mogli zobaczyć miasto. Była piękna, słoneczna pogoda i boskie chmury na niebie. Zresztą sami zobaczcie. Tutaj często chmury układają się w takie niesamowite pasy. Cudowny widok.
Korzystając z pięknej pogody w następnym dniu pobytu byliśmy na miejskim basenie w Meyrin, gdzie jest niesamowicie czysta woda, trawa jak dywan i przenośne popielniki na metalowych prętach, które wbija się przy kocyku – wynalazek, który pokochała moja mama:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz