Nastąpiła zmiana warty w opiece nad Jankiem - teraz kolej na moich rodziców. Podobnie jak z rodzicami Szymona, trudy opieki nad naszym wulkanem energii staramy się im wynagrodzić, jeżdżąc praktycznie co weekend na jakieś wycieczki, bo przecież w końcu to też ich urlop.
Problem z moimi rodzicami jest jednak taki, że bardzo chcemy ich gdzieś zabrać, ale moja mama preferuje miasta i miasteczka, a większość z nich w okolicy już widzieliśmy. Próbujemy za każdym razem wyciągnąć ich w góry, ale moja mama, w kamiennym kręgu zwana Doris, niezmiennie ostro protestuje. Boi się serpentyn, które trzeba przemierzyć, żeby dotrzeć na szlak (ja wprawdzie też, ale mnie ten strach aż tak nie paraliżuje), przepaści i w ogóle ją łażenie po górach nie bawi. Co więcej, zapewnia mojego tatę (który ewidentnie chciałby), że się panicznie boi, że się poślizgnie, zabije, zostawi ją samą i że to absolutnie nie dla niego. Fakt faktem, tata ma lęk przestrzeni i czeka na endoprotezę (według lekarza wydającego skierowanie na operację w roku 2025, potrzebna jest w trybie pilnym...), ale w jego przypadku widać, że chęci są większe niż przeciwności.
Tym razem choć opory przed górską wyprawą były wielkie - udało się! Z przebojami, ale udało się! Na rozgrzewkę zaczęliśmy od Fortu L'Ecluse położonego na Jurze, zaledwie 15 minut drogi od nas. Byłam dumna z rodziców, że bez problemów pokonali prawie 1200 schodów na sam szczyt fortu. Widok z góry sielski - w dole rzeka Rodan, w dali Genewa, po bokach góry.
SŁODKIE LENISTWO Z DZIADKAMI
|
Tak zwane Romantiko tiko |
FORT L'ECLUSE
Potem, żeby troszkę udobruchać Doris, pojechaliśmy do Montreux, zatrzymując się po drodze przy winnicach w okolicach Vevey. Pochodziliśmy trochę wśród winorośli, zastanawiając się jak to jest mieszkać w miejscu z takim bajecznym widokiem - pod domem winnice, potem Jezioro Genewskie, a zaraz za nim Alpy. To się nie może znudzić. Po wizycie w Montreux i krótkim spacerze wzdłuż jeziora, zakończyliśmy dzień w termach Les Bains de Lavey mocząc nasze szanowne. Romantiko tiko - jak mawia król Julian i jego wnuk Jan.
|
Tak oto syn słucha ojca :) |
|
Ursus power! |
|
A w tle Dents du Midi |
Atak na góry nastąpił jako ostatnia wyprawa. Wydawałoby się, że wybraliśmy coś naprawdę lekkiego - przejażdżkę Tramway du Mont Blanc. Rodzice byli super szczęśliwi, że wjazd nie był wcale taki zły. No, ale żeby się całkiem nie zasiedzieć, zaplanowaliśmy też krótki spacer do lodowca Bionnasay.
Po pierwsze, spacer wcale nie był aż taki błyskawiczny, a po drugie, rzeczywiście trasa była ciut wąska i stroma. No i tego było dla Doris za wiele. Dosłownie co trzy sekundy ostrzegała tatę, że zaraz spadnie, że ma uważać na siebie, że ja mam uważać na niego, itd. Po jakimś kwadransie chciała zawrócić - ale najpierw prośbą, a później groźbą, że zostanie sama w górach, dała się namówić do dalszej wędrówki.
Myślę, że teraz jest szczęśliwa, że dotarła do celu, zobaczyła piękny lodowiec, cudny wodospad z wiszącym mostem i że ostatecznie cało, zdrowi i w komplecie zakończyliśmy wyprawę. No powiedz, że jesteś mamuśko? :)
A na sam koniec spotkała nas wszystkich nagroda za wszelkiego rodzaju trudy tej wycieczki. Tego dnia nie mieliśmy za bardzo szczęścia jeśli chodzi o pogodę i widoczność. Żeby zobaczyć "Blanka" trzeba było mocno uruchomić wyobraźnię. W drodze powrotnej do tramwaju zaczęło się jednak przejaśniać i Mont Blanc odsłonił się przed nami dyskretnie, małymi partiami. W dalszym ciągu trzeba było użyć wyobraźni, żeby zobaczyć całą górę, ale te skrawki, które się przed nami odsłoniły, pozwoliły poczuć jaka ta góra jest gigantyczna, piękna i majestatyczna. Rodzice byli pod wielkim wrażeniem i ostatecznie wrócili zadowoleni, że dali się namówić na górską eskapadę.
Dziękujemy bardzo za opiekę nad Jasiem i że daliście się przekonać do gór!
|
Szału nie ma :D |
|
Im bliżej do celu, tym lepszy nastrój |
|
Momenty były |
|
Huśtawka nastrojów - faza radości |
|
Huśtawka nastrojów - faza niepokoju :) |
|
Którędy na Giewont? |
|
"Gdzie strumyk płynie z wolna..." |
|
Księżycowy krajobraz przy lodowcu |
|
Moje ulubione zdjęcie, zrobione przez mamę |
|
Kolos się odsłania |
|
Kubek gorącej czekolady na wzmocnienie |
|
Odlot w drodze powrotnej |
|
Nie dajcie się zwieść - on nie śpi, on czuwa :) |
|
Done, odfajkowane, "a teraz dajcie nam dzieci święty spokój z tymi górami" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz