Tradycyjnie na Święta Wielkanocne jest zbyt mało dni wolnego, aby wybrać się w męczącą, ponad trzynastogodzinną podróż w rodzinne strony. Dlatego te kilka dni postanowiliśmy spędzić sami, w bardzo nielicznym składzie.
Święta były jednak bardzo polskie, przynajmniej w zakresie serwowanych posiłków. Na stole pojawił się biały barszcz, biała kiełbasa, chrzan, sernik, sałatka jarzynowa, a nawet domowy chleb i święconka poświęcona w Wielką Sobotę w polskim kościele w Genewie, żeby tradycji stało się zadość :).
Janek od zająca dostał hulajnogę. Całe pierwsze święto trwały crash testy nowego sprzętu. Drugi dzień laby spędziliśmy w Signal de Bougy, parku na Jurze z pięknym widokiem na Alpy. Janek pośmigał na tzw. trottinetce, pograliśmy w mini golfa i cieszyliśmy się wspaniałą pogodą oraz własnym towarzystwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz