W tym roku spędziliśmy święta w Kołobrzegu. Tak się szczęśliwie złożyło, że biorąc zaledwie kilka dni wolnego, wyszło przeszło dwa tygodnie laby!
Pobyt zaczęliśmy od załatwienia formalności w konsulacie w Bernie. Ponieważ nie jesteśmy zbyt wielkimi fanami sportów zimowych, nie jeździmy na desce czy nartach, a szczytem sprawności jest udany zjazd na sankach - postanowiliśmy na ferie zimowe przenieść się do ciepłych krajów i spełnić jedno z moich podróżniczych marzeń zwiedzając Tajlandię. W tym celu potrzebowaliśmy nowych paszportów, głównie dla Janka, któremu dawno już skończył się termin ważności, ale przy okazji wyrobiliśmy też dla siebie - żeby tej całej procedury nie przechodzić od nowa za rok.
Podróż do Kołobrzegu minęła bez większych problemów. Dotarliśmy na miejsce około północy 19 grudnia i można powiedzieć, że od tego czasu zaczęły się dla nas święta - nic nierobienie, objadanie się, filmów oglądanie, książek, gazet i przewodników czytanie. Tego właśnie potrzebowałam!
Dla mnie ten rok był dosyć trudny w robocie. Nie wchodząc w szczegóły, mój poziom energii i motywacji spadł w grudniu poniżej zera, więc jak nigdy potrzebowałam dłuuuuuuugiej przerwy od wszystkiego :).
Cel wyprawy udało się zrealizować w stu procentach! W Kołobrzegu babcia Irenka zadbała o nas kulinarnie, dziadek Józio zabierał Janka na rower, boisko, ogród, itd. Jedynie pogoda nas nie rozpieszczała, bo przez pierwszy tydzień lało i wiało praktycznie całymi dniami. Chyba jeszcze się tak nie zdarzyło wcześniej, że nawet nie pojechaliśmy zobaczyć morza. Szukaliśmy zatem jakichś innych atrakcji. I tak, dzień przed Wigilią trafiliśmy do sali zabaw, gdzie ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, spotkałam znajomego z liceum wraz z żoną i córkami. Na początku miałam wątpliwości, czy to on (w końcu mój dom rodzinny znajduje się 600 km od Kołobrzegu), ale jak usłyszłam szpajza (nazwa śląskiego deseru), to wiedziałam, że nie mogę się mylić :). Co za zbieg okoliczności!
Święta minęły dosyć szybko, tym bardziej, że już w drugi dzień postanowiliśmy oderwać się od stołu i ruszyć zaraz po śniadaniu do Torunia, aby odwiedzić kuzynkę Szymona. Kamila niedawno urodziła drugie dziecko, Karolinkę, a my nie mieliśmy jeszcze okazji poznać jej starszego synka, Tymka. Pobyt w Toruniu był przesympatyczny, zwiedziliśmy miasto tropem bohaterów naszego ulubionego serialu Lekarze - hahaha (w tym miejscu zgłaszam protest - jak to nie ma następnego sezonu!!!???). Bardzo ładne miasto, byliśmy na starówce, w planetarium, na pysznej kawie w knajpce zrobionej w stylu serialu Przyjaciele, w świetnym sklepie Spod lady, w którym można się było przenieść w czasy głębokiego PRL. Osobiście chyba najbardziej urzekły mnie w Toruniu ceramiczne figurki powtykane w różne zakamarki, które sprawiają, że najzwyklejszy mur staje się nietuzinkowy i magiczny. Toruńskie wieczory były z kolei okresem wytężonej pracy naszych umysłów. Jak na wizytę u matematyków przystało, nie było lekko - zabawy logiczne, gry strategiczne, itp. Próbowaliśmy też śpiewać kolędy, przy cudownym akompaniamencie pianina (Kamila - jestem pod wrażeniem!), ale najdelikatniej to ujmując - śpiewanie nie jest naszą mocną stroną :). Podsumowując, wizyta była bardzo fajna, dziękujemy gospodarzom i czekamy na rewizytę!
Po powrocie do Kołobrzegu zrobiło się zimowo. Jasiu nareszcie mógł się trochę wyhasać na śniegu. Pojechaliśmy też pierwszy raz w czasie tego pobytu nad morze. Piękne o każdej porze roku!!!
Całkiem nieoczekiwanie, wylądowaliśmy też na jednej z naszych najlepszych do tej pory zabaw sylwestrowych. Krótko przed Sylwestrem spotkałam w Koszalinie koleżankę, która powiedziała, że najprawdopodobniej pojadą do naszych wspólnych znajomych na Sylwestra. A że mi nie trzeba dwa razy powtarzać, szczególnie jeśli chodzi o plany imprezowe, następnego dnia siedzieliśmy w samochodzie, w drodze do naszego weselnego świadka i jego żony. To był super wyjazd, trzy pary, no kids, dużo śmiechu, rozmów, impreza sylwestrowa z tańcami (jejejeeee!) na Monciaku w Krzywym Domku. Dwa fantastyczne dni (też nieoczekiwanie, bo planowo miał być jeden, podziękowania dla dziadków)! A co do naszych gospodarzy - namawialiśmy Was już wiele razy, ale mam nadzieję, że teraz dotrzymacie słowa i nas odwiedzicie!
A potem powrót do Kołobrzegu, ostatnie dni, w tym jeden sztormowy (kiedy udało mi się zrobić ciekawe zdjęcia wzburzonego morza i piachu pomykającego po plaży szybciej niż Jan), no i nadszedł rozstań czas! Zawsze to trudne, zwłaszcza dla naszego Janka, który jest wielkim fanem Polski.
KOŁOBRZEG ŚWIĄTECZNIE
|
Jasiu pierniczy |
|
Efekty naszej pracy, pierniki BIO na syropie z agawy i z mąki orkiszowej |
|
Wilijo |
|
To pędzący na saniach Mikołaj, gdyby ktoś miał wątpliwości :) |
|
Gyszynki |
TORUŃ
|
Nasz Czaruś z Karolinką |
|
Z dziewczynką Ci do twarzy :) |
|
Krzywy domek w Toruniu |
|
The Friends |
|
Witojcie |
|
Jak to poskładać? |
|
Daj, ja spróbuję |
|
Jak grać, żeby wygrać |
|
Ostre negocjacje |
|
Karolinka z mamusią |
|
Tymek, Janek & Szymek |
|
Mi też do twarzy :) |
POWRÓT DO KOŁOBRZEGU
|
Nasz Struś Pędziwiatr |
|
To już rodzinna tradycja - lody z ciepłymi wiśniami |
|
Z wujkiem Andrzejem |
SOPOT & GDAŃSK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz