poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Nie ma jak w domu

Koniec samotnego brykania jak za dobrych, studenckich czasów! :) Nadszedł czas wyjazdu do Polski po nasze dziecię i spędzenie przynajmniej części wakacji razem. 

Plan jak to zwykle w Polsce napięty. Rozpoczęliśmy od Grotnik i pięknej, rodzinnej imprezy u cioci Adżelajdy. Zjechała się cała rodzina mojego teścia, którą właściwie od pierwszych chwil traktowałam jak własną. A znamy się już przeszło 16 lat! Pamiętacie te pierwsze spotkanie? Świniobicie & pomidory :). 

Impreza była przednia, doborowe towarzystwo, doskonałe, swojskie jadło, a nawet i lokalna kapela z repertuarem na cześć gospodarzy! Wrzucam filmik, żebyście mogli poczuć ten klimat!


Po Grotnikach, kierunek Mikołów, prosto na kolejny fajer, mianowicie trzecie urodziny mojego chrześniaka Franka. Impra w klimacie Minionków. Moja siostra to ma dar do dekoracji i rękę do wypieków. Gwoździem programu były gigantyczne bańki mydlane puszczane wraz z panią animatorką. 

A potem nastąpiły przygotowania do wspólnych z Łuczakami wczasów w Turcji, bieganie po sklepach, przepakowywanie walizek i inne takie takie, a wszystko przy wtórze próśb mojej mamy, żebyśmy jednak nie jechali. Po atakach w Tunezji została zagorzałą przeciwniczką wyjazdów do krajów muzułmańskich. No cóż, wczasy w Turcji zakupiliśmy przed tymi atakami, a zaraz po nich próbowaliśmy je odsprzedać, ale jakoś nikt nie chciał się skusić... Sprawy nie ułatwiły dodatkowo ostatnie ataki terrorystyczne na granicy syryjsko-tureckiej. Także klimat przed wyjazdem jest daleki od wakacyjnego...

GROTNIKI I OKOLICE
Perfekcyjna organizacja stołu :)
Szaleństwo w pomidorach
W wiatraku z ciocią Magdą
I na motorze z Leonsio!
Studenckie przyjaźnie!
Chillout pod stodołą

URODZINY FRANIA
Szanowny Jubilat
Idealny...
...timing!
Bańki maszynowe :)
Nie tylko dzieci się dobrze bawiły :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz