Jest wiele powodów mojej sympatii do tego miejsca. Po pierwsze Janek lubi tam chodzić, co jest dla mnie oczywiście najważniejsze. Po tak krótkim czasie, zgodnie z tym co mówią panie przedszkolanki, Janek rozumie dużo po francusku, no i nawet zaczyna używać pojedynczych zwrotów w tym języku, co jest zabawne i rozczulające. Większość pań jest bardzo miła i konkretna, po każdym dniu dostajemy dokładne informacje na temat tego ile dziecko spało, czy ładnie zjadło obiad (o ile jadło w kantynie, a nie z rodzicami, bo opcje są dwie), co działo się w ciągu dnia. A jedną panią to Janek po prostu uwielbia:). Po każdej przerwie obiadowej przynosi jej jakieś polne kwiatuszki:).
Dzieciaki w tym przedszkolu chyba nie mają czasu się nudzić. Janek ciągle przynosi jakieś prace plastyczne, czasem słodkie bułeczki upieczone razem z paniami, a nawet buły nadziewane serem czy tuńczykiem:). Do tego chodzą do kina, jeżdżą na wycieczki np. na farmę, a starsze grupy wyjeżdżają nawet na narty! Codziennie czytana jest dzieciom jedna książeczka, z którą rodzice mogą się zapoznać rano, ponieważ do ich wiadomości pozostawiona jest w specjalnie do tego przeznaczonym miejscu. Pomiędzy zajęciami panuje spory luz, a większość czasu dzieciaki spędzają na podwórku i to praktycznie niezależnie od pogody, bo mają specjalne stroje nieprzemakalne! Może dzięki temu Janek był do tej pory tutaj chory jedynie raz na zapalenie spojówek. W osobnym budynku znajduje się atelier, w którym dzieciaki mogą się wyżyć plastycznie na każdej ścianie:).
Byłam też totalnie zaskoczona formułą spotkania z rodzicami. Po części formalnej rozeszliśmy się do sal, w których na co dzień przebywają nasze pociechy. Panie opowiedziały nam jak wygląda dzień, co dzieciaki robią i jaką metodą uczy się dzieci. Od tego roku to nie tylko przedszkole, ale i szkoła, bo zgodnie z prawem szwajcarskim dzieci muszą chodzić do szkoły już od 4 roku życia, w związku z tym od tego roku szkolnego przedszkole pełni też rolę szkoły. Po zapoznaniu się z programem panie zaprosiły nas na poczęstunek, w tym ciacha, owoce, a nawet wino i nalewki:). Na koniec, aby dać dobry przykład dzieciom, każdy rodzic musiał narysować klauna:), bo w tym roku tematem przewodnim jest cyrk.
Wśród zdjęć z różnych miesięcy znajdują się ujęcia z L'Escalade, corocznego genewskiego święta upamiętniającego waleczną obronę miasta przed Sabaudczykami w 1602 roku. W Genewie nie ma karnawału, za to 11 grudnia jest L'Escalade, kiedy to wiele ludzi poprzebieranych w historyczne stroje maszeruje ulicami tego miasta. Legenda głosi, że jedna z mieszkanek Genewy w obronie miasta wylała na wdrapujących się najeźdźców gar gorącej zupy. Stąd w przedszkolu poprzebierane dzieciaki przygotowały dla nas, rodziców garnek pysznej zupy warzywnej:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz