Nasi znajomi wybrali się na ferie
do szwajcarskiej miejscowości Villars-sur-Ollon, a że bardzo im się spodobało,
zaproponowali, żebyśmy dołączyli i sami zobaczyli jak tam fajnie. Skorzystaliśmy
z zaproszenia i tak zaczęła się przygoda Janka z nartami. Z Villars-sur-Ollon
ruszyliśmy kolejką do Bretaye. Tam dzięki pomocy wujka Artura, Janek zrobił
pierwsze szusy na stoku. A jest to miejsce do nauki jazdy na nartach wyjątkowe, bo przy fajnej,
małej górce jest taśmowy mini wyciąg, dzięki czemu nie trzeba się
wdrapywać pod górkę po każdym zjeździe. No i te alpejskie widoki… Dla narciarzy super szlaki o
zróżnicowanym stopniu trudności, a dla smakoszy dobre grzane wino.
Myślę, że mimo kilku upadków, nasz
Janek złapał bakcyla. Na koniec wujek wziął go na dużą górę i widziałam w oczach
naszego chłopca jaki był dumny. Także Artur - jeszcze raz merci! W następne ferie
będziesz miał parę nieco starszych i mniej elastycznych uczniów. Dasz radę? :)
Dowiedzieliśmy się po powrocie,
że Villars-sur-Ollon to nie tylko znana miejscowość turystyczna, ale również
miejsce, gdzie znajdują się jedne z najdroższych szkół na świecie: Collège Alpin International Beau Soleil i
Aiglon College. Czesne w pierwszym z nich wynosi jakieś 130 000
CHF, czyli ok. 455 000 PLN rocznie, nie wliczając między innymi
ubezpieczenia, materiałów szkolnych czy wycieczek, a wycieczki nie są ani tuzinkowe,
ani tanie, bo np. raz w roku odbywa się wyprawa na Kilimandżaro, nie
wspominając o innych wyprawach np. na Arktykę, czy do Chile. Nawet budynek
szkoły mają jak z Harrego Pottera… http://www.beausoleil.ch.
Zajęcia odbywają się w grupach 2 osobowych, więc nie można uznać tej szkoły za normalną... Powiedzmy, że to ostatecznie zdecydowało, że moje
dzieci tam chodzić nie będą! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz