Żeby trochę ochłonąć po meczowych emocjach, wybraliśmy się kolejny już raz na Crêt de la Neige (1720 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Jury. Paweł jeszcze tam nie wchodził, a na dodatek był żywo zainteresowany tamtejszymi krowami :), więc namówił nas na przechadzkę.
Podejście jest raczej męczące i monotonne, bo większość czasu idzie się dość stromo pod górę, więc Ania w trzecim miesiącu ciąży trochę się stresowała czy da radę i nie zaszkodzi dziecku. Dlatego mniej więcej w połowie drogi zdecydowała się zawrócić i poczekać na nas w aucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz