piątek, 28 września 2012

W pogoni za dniem, czyli lot do USA

Baliśmy się trochę tej podróży, ale okazało się, że wcale nie było tak źle. Lot do Paryża trwał właściwie parę minut, a lądowanie było tak delikatne, że nawet nie poczuliśmy, że już jesteśmy na ziemi. Lot do San Francisco, pomimo tego, że trwał przeszło 10h, zleciał stosunkowo szybko dzięki komputerkom wbudowanym w zagłówek fotela. Zdążyłam w czasie tego lotu zobaczyć dwa ciekawe filmy :), co mi się już dawno nie zdarzyło. Jasiek też miał spory wybór atrakcji dla siebie - tym razem wyjątkowo bez ograniczeń - bajki i gry, potem pospał dwie godzinki i trzeba przyznać, że przez całą podróż zachowywał się wzorowo, nasz mały, dzielny Johnnie Walker :).

Pierwszy raz lecieliśmy takim samolotem, popularnie zwanym Jumbo Jetem, czyli Boeingiem 747-400.  Dzięki temu Szymon miał swoje zajęcie, bo mógł monitorować na bieżąco parametry lotu. Z ciekawszych danych jakie zaobserwował, warto wymienić maksymalną wysokość 12192 metry, minimalną temperaturę -60 stopni Celsjusza i maksymalną prędkość (w stosunku do ziemi) 971 km/h. Przemierzony dystans z Paryża do San Francisco to 9040 kilometrów... Na komputerach były też interaktywne mapy, dzięki czemu wiedzieliśmy, gdzie dokładnie w danej chwili jesteśmy. A warto było obserwować, co dzieje się za oknem, bo lecieliśmy między innymi nad Grenlandią i Kanadą!!! Co za czad!!! Przepiękny, zapierający dech w piersiach widok terenów, które do tej pory znaliśmy tylko z filmów przyrodniczych. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będzie mi dane zobaczyć takie miejsca na własne oczy! Po prostu fantastyczne!

Można powiedzieć, że przez całą podróż goniliśmy dzień - wylecieliśmy z Genewy po 7 rano, a w Stanach wylądowaliśmy po 12:00 w południe, kiedy w Genewie był już środek nocy. Jak zasnęliśmy po dotarciu na miejsce, to zbudziliśmy się po 12 godzinach :).

Grenlandia

USA - Sierra Nevada


1 komentarz:

  1. Zdjęcia bajeczne i zazdraszczam wrażeń :)pozdr-trl

    OdpowiedzUsuń