niedziela, 29 lipca 2012

Sunnegga, Przełęcz Grimsel, Jezioro Brienz

Drugi dzień wycieczki rozpoczęliśmy od odwiedzenia cmentarza, gdzie zostało pochowanych wielu alpinistów, którzy stracili życie głównie na Matterhornie. Ponoć co roku próbuje się na niego wdrapać ponad 3000 osób. Od wczoraj korci również Szymona.

Z centrum Zermattu, podziemną kolejką zębatą, wyruszyliśmy do Sunneggi (2 288 m n.p.m.). A tam dla każdego coś miłego – dla Janka spory plac zabaw, dla nas widoki czterotysięczników oraz krystalicznie czystej wody w jeziorze Leisee.

Po krótkim odpoczynku, zdecydowaliśmy się trochę powspinać po górach. Ruszyliśmy w kierunku Blauherd (2 500 m n.p.m.). Zajęło nam to trochę czasu, ale byliśmy z siebie dumni, że nie wszędzie kolejkami i że niestraszna nam dwugodzinna wędrówka, na sporej przecież wysokości. Zostaliśmy sowicie wynagrodzeni przez naturę - po drodze spotkaliśmy świstaki!!!

W drodze powrotnej do hotelu, przeszliśmy przez najstarszą część Zermattu, w której można zobaczyć drewniane chaty pochodzące nawet z XV w., położone na płaskich kamieniach, aby schodząca z gór woda, nie wdzierała się do ich wnętrza.

Po całej wycieczce, nagrodziliśmy się kawą w słynnym Hotelu Monte Rosa, z którego w 1865 roku ruszyli pierwsi zdobywcy Matterhorna. A na kolację ponownie pyszne Rösti.

Trzeciego dnia z rana, z żalem opuściliśmy Zermatt. Na deser zostawiliśmy sobie jednak przejazd przez przełęcz Grimsel oraz rejs po jeziorze Brienz (merci UBS). Bardzo się cieszę, że ta malownicza trasa tylko tak groźnie wygląda, chyba, że to AveMaryjka mi pomogła. A może po prostu już się przyzwyczaiłam :).

Sunnegga
 
 
 
 

W drodze na Blauherd
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Blauherd
 

Zermatt
 

Przełęcz Grimsel
 
 

Jezioro Brienz
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz