Muszę stwierdzić, że Francja i Szwajcaria to nudne kraje, gdzie nie pojedziesz tam jest pięknie:).
Dzisiejszą wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzenia fabryki czekolady Cailler Nestle w Broc, oficjalnego sponsora nadwagi i cellitu.
Szwajcarzy nie tylko potrafią wyprodukować jedną z najlepszych czekolad na świecie, ale przede wszystkim wiedzą jak ją dobrze wypromować i sprzedać. Spodobał mi się pomysł na to muzeum, na przedstawienie historii czekolady oraz jej masowej produkcji dzisiaj. Aby poznać historię czekolady przechodziliśmy, prowadzeni przez lektora, przez różne pomieszczenia oddające atmosferę opisywanych czasów. Zatem mieliśmy okazję przenieść się do czasów starożytnych ludów Majów i Azteków, kiedy to ziarna kakaowca były uznawane za niezwykle cenne i służyły między innymi jako środek płatniczy. Następnie statkiem hiszpańskich odkrywców przypłynęliśmy do XVI wiecznej Europy, gdzie gorzkie kakao w formie płynnej stosowane było głównie jako lek na wszelkie dolegliwości. Prawdziwą furorę kakao zrobiło, kiedy ktoś wpadł na banalny pomysł, żeby je po prostu posłodzić…. Kakao, ze względu na wysoką cenę, pije się wtedy głównie na salonach. Zaglądamy zatem do francuskiej alkowy...
Na moje szczęście na świecie pojawia się pan Francois-Louis Cailler, który dzięki swojej innowacyjnej recepturze sprawia, że czekolada staje się tania, a przez to dostępna i to do każdej kawy. Bo jak można wypić kawę bez „sotkiego”? No więc ten miły pan zakłada 200 lat temu fabrykę, gdzie na masową skalę produkuje się czekoladę w formie tabliczek, jakie pochłaniamy dzisiaj. Chwała mu za to! W 1898 roku wnuk pana Cailler przenosi fabrykę z Corsier do Broc, w piękne, typowo szwajcarskie okolice. Gorzka czekolada zostaje wymieszana z mlekiem w proszku, pomysłu pana Nestle i tak rodzi się pierwsza na świecie mleczna czekolada. W obliczu światowego kryzysu firmy Cailler i Nestle łączą się i tak powstaje światowy czekoladowy potentat.
Po zapoznaniu się z historią mamy okazję odwiedzić halę produkcyjną i podglądać jak wygląda dziś masowa produkcja czekolady. Sfermentowane i wysuszone na słońcu ziarna przybywają tu między innymi z Wybrzeża Kości Słoniowej i Brazylii. W fabryce miesza się ziarna z różnych stron świata i mieli na gładką masę. Cześć takiej masy dzięki tłoczeniu zamienia się w masło. Do takiego masełka dodaje się cukier, masę kakaową no i w zależności od smaku migdały, orzechy, mleko…. Nasyconą powietrzem masę poddaje się procesowi hartowania i done - można przelewać do form. Najbardziej spodobał mi się robot zbierający z linii czekoladki jedna po drugiej – a mówili, że tam świstak siedzi i zawija…a tu szara rzeczywistość, wszystko zautomatyzowane.
Zwiedzanie zakończyło się degustacją, która to degustacja o mały włos nie skończyłaby się dla mojego Jacha delikatnie mówiąc niestrawnością - ujął swój stan słowami "ja bym się porzygałem":)… Mimo wszystko polecam!
Voilà, quelque chose pour moi - le chocolat !!! Je suis chocomaniaque :)
OdpowiedzUsuń