Przyjechali rodzice Szymona i daliśmy sobie czadu ze zwiedzaniem okolic. Wprawdzie nie jeździliśmy codziennie, ale jak już ruszyliśmy to zwiedzaliśmy cały dzień, do upadłego. Zobaczyliśmy wiele cudownych miejsc.
Pierwsza wycieczka, na którą się wybraliśmy była chyba najmocniejsza. Pojechaliśmy do Chamonix na lodowiec Mer de Glace, położony na północnym stoku masywu Mont Blanc. Widok Mont Blanc już z samej trasy dosłownie zapierał dech w piersi. Ośnieżona, masywna, majestatyczna góra, na tle błękitnego, ciepłego, letniego nieba....cud natury. Podarowaliśmy sobie zwiedzanie samego Chamonix i uderzyliśmy prosto na lodowiec. Aby się tam dostać zakupiliśmy bilety na kolejkę zębatą Montenvers. Wycieczka czerwonymi wagonami trwała około 20 minut, a w jej trakcie mogliśmy podziwiać panoramę Chamonix. Kolejka zabrała nas na jęzor największego we Francji lodowca, który mierzy 7 km długości i 200 m grubości. Byłam zdumiona jego kolorem. Zawsze wydawało mi się, że lodowiec jest śnieżnobiały, a tu okazuje się, że z zewnątrz jest szarobury, przyprószony odłamkami skał i dużo ładniej prezentuje się wizualnie z większej odległości lub w przekroju, kiedy mieni się odcieniami bieli i delikatnego turkusu. Nie zmienia to faktu, że jak wjechaliśmy kolejką na Montenvers i naszym oczom ukazał się szczyt Les Drus to była to czysta metafizyka....Coś fantastycznego, czegoś piękniejszego w życiu nie widziałam.....Przeogromna góra, ze stromym, surowym szczytem, u stóp której leży lodowiec, do którego wnętrza można wejść! Chwilę trwało zanim nacieszyliśmy się tym niebiańskim widokiem....
W ramach biletu na kolejkę Montenvers zjechaliśmy gondolą na szlak prowadzący do samego serca lodowca, do Groty Lodowej. Schodząc w dół do groty na skałach były adnotacje sygnalizujące do jakiego poziomu w danym roku sięgał lodowiec. Przerażające jest to w jakim tempie znika on z powierzchni Ziemii. A znika nieustannie, cała wycieczka odbywa się przy wtórze topniejącego lodu....Po przemierzeniu 300 schodów znaleźliśmy się grocie, w sercu lodowca. Imponujące, zdumiewające......nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w takim miejscu!
Po powrocie do stacji kolejki Montenvers odwiedziliśmy dwa małe muzea, muzeum kryształów oraz flory i fauny alpejskiej, a następnie wypiliśmy smaczną kawkę na tarasie widokowym dosłownie zawieszonym nad jęzorem lodowca. W głowie mi się nie mieści jak taka kolejka mogła zostać zbudowana przeszło sto lat temu, albo spory, bardzo gustowny hotel, który powstał jeszcze 30 lat przed samą kolejką....We Francji nie wypada mi powiedzieć nic innego jak "chapeau bas".
Słowa uznania też dla naszego dzielnego Jaśka Wędrowniczka, który całą wycieczkę maszerował sam, na tych swoich malutkich nóżkach:).
Słowa uznania też dla naszego dzielnego Jaśka Wędrowniczka, który całą wycieczkę maszerował sam, na tych swoich malutkich nóżkach:).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz