poniedziałek, 8 października 2012

Death Valley cz. I - dużo zdjęć :)

Nowy, kolejny dzień naszej wyprawy sprawił, że spojrzeliśmy na nasze plany bardziej pozytywnie. Po tym co dziś zobaczyliśmy stwierdzamy, że warto się przemęczyć w tym samochodzie, spać tylko parę godzin, ale jak najwięcej zobaczyć, bo jest co oglądać! Wycieczka do Doliny Śmierci była fantastyczna! Spodziewałam się pustkowia, piachu wszędzie i gorąca, a zwiedziliśmy jeden z najbardziej esktremalnych parków w USA - najgorętsze, najbardziej suche i najniżej położone miejsce w USA, mogące się przy tym pochwalić niesamowicie różnorodnymi krajobrazami, niezliczonymi kolorami, ciekawą roślinnością i drogami stworzonymi jakby z myślą o mnie :) - prawie żadnych samochodów, na poboczu piach i 30 cm krzaczki... 

Pomimo ekstremalnych temperatur i różnic wysokości, park jest domem dla prawie 1000 odmian różnych roślin, a także, co dziwne, dla ryb, ślimaków i innych wodnych zwierząt, niespotykanych nigdzie indziej na Ziemi. A klimat nie jest przecież sprzyjający - niska wilgotność, ogromne nasłonecznienie, suche wiatry i sól. Jedną z roślin, która przystosowała się do tak trudnych warunków jest roślina o nazwie Dessert Holly, posiadająca liście srebrnego koloru, które odbijają światło i których krawędzie są zawinięte, tak aby zminimalizować ekspozycję na słońce. Żyje tu również jaszczurka Chuckwalla - wykorzystująca swoje ciało jako spiżarnię :). Napycha się zatem w okresie kwitnięcia roślin, zabezpieczając się w ten sposób na chude lata. Jest w stanie tak przechowywać pokarm, że w czasie posuchy może przeżyć nawet bez wody. Ma również niezły sposób na ucieczkę przed drapieżnikami - w czasie zagrożenia kryje się w otworach skalnych, nabiera maksymalnie dużo powietrza, a jej płuca są w stanie zwiększyć swoją objętość nawet trzykrotnie - w ten oto sposób barykaduje się w swojej kryjówce i jest bezpieczna. Są też rybki pupfish, które żyją w wodzie pięciokrotnie bardziej słonej niż wody oceanu.

Ale ten gorąc - makabryczny!!! Temperatura w ciągu dnia rośnie tutaj często do 49 stopni, a nocą bywa, że nie spada poniżej 38 stopni, podczas gdy rocznie spada tu średnio zaledwie 5 cm deszczu. Zobaczyliśmy kilka ciekawych miejsc w dolinie i za każdym razem kiedy wracaliśmy do samochodu po prostu lała się z nas woda. Dzisiaj było prawie 40 stopni w cieniu, z tą różnicą, że cień był tylko w samochodzie. Niesamowicie ciężko poruszać się w takim skwarze. A dlaczego akurat to miejsce jest najcieplejsze w Ameryce Północnej? Na pewno jedną z przyczyn jest niskie położenie względem poziomu morza, ale również fakt, że dolina otoczona jest górami, przez co cyrkulacja powietrza jest znacznie ograniczona. 

Pierwszym punktem na naszej mapie było Mesquite Flat Sand Dunes, typowe piaszczyste wydmy. Na tym przystanku, jakiś pan podszedł do mojego męża i poskarżył mu się, że jak go nie było (a szukał punktu, gdzie mógłby zapłacić za wjazd do parku), to jego żona ciągle mówiła pod nosem dupa po angielsku :). Chyba mu ten upał zaszkodził, bo w tym czasie to raczej z Jankiem po polsku rozmawialiśmy i bynajmniej nie o dupie :). 

Następnie pojechaliśmy do Badwater Basin - najniżej położonego miejsca w Ameryce Północnej, 86 metrów poniżej poziomu morza. Co dziwne, najwyżej położony punkt w USA (poza Alaską), tj. Mount Whitney (4 421 m. n. p. m.) znajduje się zaledwie 136 km stąd. Badwater Basin to trochę surrealistyczne miejsce, które wzięło swoją nazwę od wody gromadzącej się po gwałtownych burzach w popękanej ziemi, która przez duże zasolenie terenu, staje się niezdatna do picia.

Kolejnym punktem był Artists Drive, z przepięknie kolorowymi skałami wulkanicznymi i osadowymi. Takiego widoku na pustyni naprawdę się nie spodziewałam. 

Na pożegnanie zobaczyliśmy jeszcze wspaniały widok rozciągający się z punktu widokowego Zabriskie Point i pojechaliśmy postawić wszystko na jedną kartę do Las Vegas :).



1 komentarz: