niedziela, 21 października 2012

Europa da się lubić


Obiecaliśmy sobie, że po naszej wycieczce do USA, nie ruszamy z domu naszych szanownych, przez przynajmniej dwa tygodnie. Snuliśmy plany błogiego nicnierobienia na kanapie przez kolejne weekendy. Ale jak wróciliśmy okazało się, że pogoda w Szwajcarii jest wspaniała – taka piękna, ciepła, złota jesień. Znajomi podrzucili pomysł górskiej wędrówki w okolicach szwajcarskiej miejscowości Trient, no i naprawdę żal było nie iść :).

Już byliśmy właściwie spakowani – termosik z herbatką, czekoladki, kijki, itp. kiedy zorientowaliśmy się, że nie mamy naszego aparatu... Zaczęło się gorączkowe myślenie, kto i kiedy ostatni raz go widział. Szczerze powiedziawszy, to po napstrykaniu takiej liczby zdjęć, nie czułam potrzeby, żeby brać aparat do ręki przez ostatni tydzień. Myślałam też, że Szymon tak ładnie rozpakował bagaż, że nawet aparat, który zazwyczaj stoi na komodzie, też znalazł w końcu jakieś porządne miejsce. Niestety nie. Przypomnieliśmy sobie, że wchodząc do samolotu z Paryża do Genewy jako jedni z ostatnich pasażerów, nie mieliśmy już miejsca w luku i schowaliśmy nasz aparat pod siedzenie. I tam pewnie został, miejmy nadzieję, że sprawa nie jest przegrana…

Wprawdzie humory już nie były szampańskie, ale widoki zrobiły swoje. Mordki nie mogą się nie cieszyć widząc takie czary: pomarańczowo-czerwone modrzewie, góry i lodowiec. Do tego skaczący po skałach jak kozica górska Jan, merdające ogony Melona i Lary oraz uśmiechnięte twarze naszych kompanów: Justyny, Zbyszka i Przemka. To był bardzo miły dzień i wspaniałe miejsce na jesienny spacer. Na niektórych odcinkach trzeba było szczególnie uważać na Janka, ze względu na bardzo strome zbocza, ale ogólnie rzecz biorąc szlak nie jest trudny.

Tak żałowałam, że nie mam aparatu. Na szczęście swoje zdjęcia udostępnili nam Justyna i Zbyszek, dzięki którym mogę się z Wami podzielić wrażeniami, za co dziękuję! No i oczywicha za fajną wycieczkę też!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz