Rankiem ruszamy na zwiedzanie świątyni buddyjskiej w Dambuli. Zanosi się na deszcz, ale samą świątynię udaje nam się zobaczyć na sucho. Wejście do świątyni jest dosłownie oblepione makakami. A właściwie całymi rodzinami małpek, które się iskają, skaczą i podbierają turystom jedzenie, przez to co jakiś czas odganiane są przez ochronę.
Świątynia jest pięknie usytuowana, dosłownie wlepiona w skały. Oczywiście pełno w niej posągów Buddy. Ponoć to, czy posąg przedstawia śpiącego czy zmarłego Buddę, zależy od ułożenia jego rąk i nóg. Na przykład jeśli palce u nóg nie są ułożone równo, tzn. że to jeszcze nie koniec, tylko drzemka :).
Wracamy do samochodu w strugach deszczu i ruszamy w stronę Mawanelli, gdzie będziemy mieli kolejny nocleg. Po drodze zatrzymujemy się w ogrodach przypraw i ziół. To tutaj zostajemy zrobieni w bambuko na własne życzenie. Ale po kolei.
Po ogrodach oprowadza nas pan o bardzo dużej ekspresji twarzy. Jak nam coś tłumaczy to oczy wychodzą mu z orbit, co Janka niezmiernie bawi. Dopiero po którejś mojej uwadze, że to nie żart udaje mu się powstrzymać wybuchy śmiechu.
Pan opowiada nam o ziołach i przyprawach, pokazuje jak rosną oraz wyjaśnia jakie mają działanie lecznicze i użytkowe. Oglądamy kakaowce, kauczukowce, wanilię, pieprz, cynamon, kawę, gałkę muszkatałową i wiele innych. Ciekawie zobaczyć przyprawy, które kupuję właściwie wyłącznie w torebkach papierowych, w formie gotowej do użytku, rosnące na drzewach, krzewach, itd.
A potem następuje numer kulminacyjny wyjazdu, który przygasi nasze dobre nastroje na jakiś czas. Otóż jak wiadomo zioła mają moc leczniczą. W związku z tym w tym oto przybytku znalazł się i doktor (albo raczej szaman), który z pulsu wyczytał mi różne dolegliwości. Trudno było się z niektórymi z nich nie zgodzić. Jak się pewnie domyślacie pan miał w ofercie produkty, pochodzenia roślinnego, które świetnie sobie z moimi problemami poradzą. Zdecydowałam się zakupić półroczną kurację. Nawet nie napiszę ile kasy tam zostawiłam bo pomyślelibyście, że mi odbiło i... mielibyście rację. Desperacja i nadzieja nie znają granic :). Oby poskutkowało!
Noc spędzamy w domku wynajętym od lokalesów. Bardzo przyjemne miejsce, z pięknym widokiem na oszałamiającą zieleń!
 |
Porządki i... |
 |
...medytacja (oraz kifoza :D) |
 |
Gałka |
 |
Depilacja Szymona |
 |
Kakao |
 |
Kawunia! |
 |
Aloes |
 |
A mówią, żeby uciekać gdzie pieprz rośnie... |
 |
Depilacja zakończona sukcesem |
 |
Starożytne zapiski o ziołolecznictwie |
 |
Dziewczyna (u) szamana |
 |
Przerwa na kukurydzę, tylko Jasiu ma problem z konsumpcją przez brak górnych zębów :) |
 |
Pokój z widokiem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz