Udało nam się dzisiaj zrealizować ambitny plan - wstaliśmy o czwartej nad ranem, żeby wybrać się do parku narodowego Horton Plains. Łatwo nie było, ale jak się później okazało, to wcale nie wczesne wstawanie było największym wyzwaniem tego dnia...:)
Zaczęło się od tego, że po przebudzeniu poczułem, że coś nie do końca jest w porządku z moim brzuchem. Pech chciał, że nie do końca w porządku było też z wodą w hotelu - po prostu nie było jej wcale, więc postanowiłem poczekać na rozwój wypadków :). Dojazd do parku narodowego trwał około godziny, droga była bardzo kręta, a ja czułem, że owe wypadki rozwijają się w zdecydowanie złym kierunku, do tego dużo szybciej niż bym sobie tego życzył. Na wjeździe do parku utworzył się korek, nasz kierowca wysiadł, żeby kupić bilety, a ja żeby zaczerpnąć świeżego powietrza ;). Krzaki były całkiem niedaleko, ale odgłosy dzikich zwierząt zniechęcały mnie do ich odwiedzenia, dlatego czując, że nadchodzi nieuniknione, wykonałem bieg :D, który na szczęście zakończył się znalezieniem toalety. Pomijam już fakt, że była dość specyficzna - nie było w niej jednej całej ściany (taki dizajn), dzięki czemu był widok na piękną okoliczną naturę :). Nie miałem jednak czasu zastanawiać się co z widokiem w drugim kierunku, a dodatkowo była mgła, przez którą nie zobaczyliśmy wschodu słońca, ale która w tym newralgicznym momencie działała na moją korzyść ;).
Po wszystkim mogłem w spokoju podziwiać piękno tego miejsca, bo wybraliśmy się na prawie czterogodzinny spacer, pokonując ponad 10 kilometrów wśród dzikiej przyrody. Tak dzikiej, że wieczór wcześniej trochę wahałem się czy w ogóle tam powinniśmy pójść - żyją tam m.in. leopardy, więc sprawdzałem na przykład, czy zdarzały się jakieś nieprzyjemne wypadki z tym związane, ale ponoć nic takiego nie miało miejsca. Pozytywny marketing ;). Niestety lub stety, żadnego nie zobaczyliśmy, ale widzieliśmy za to trochę innych zwierząt: piękne jaszczurki, małego węża, obrzydliwe coś na wielu nogach, czy jelenie, zwane sambarami, które nawet karmiliśmy, bo zupełnie się nie bały i podchodziły bez oporów nie tylko do ludzi, ale też do samochodów. Po drodze zaliczyliśmy też główne punkty parku, takie jak Mały Koniec Świata i Koniec Świata, czyli klify o wysokości odpowiednio: około 300 i 1000 metrów oraz wodospady Bakera. Spacer był naprawdę udany, tak samo jak pogoda - po porannej mgle nie było śladu, a ja po zaledwie niecałych czterech godzinach we wczesno-porannym słońcu, wiedziałem już, że ze skórą na rękach pożegnam się bardzo szybko :).
Po spacerze pojechaliśmy jeszcze do centrum Nuwara Eliya, żeby przejść się po lokalnym targu. Odwiedziliśmy też pocztę zlokalizowaną w post-kolonialnym budynku, skąd Jasiu wysłał kilka kartek. Niestety moje poranne problemy znowu dały o sobie znać, więc ponownie udałem się, dodam, że bez zbędnej zwłoki, w ustronne miejsce. I to właśnie miejsce zasługuje na osobny komentarz - ma-sa-kra! Toaleta w samym centrum miasta, przy budynku głównej poczty, na dodatek płatna, a wyglądała tak, że... zrobiłem nawet parę fot, które i tak nie oddają tego co tam zobaczyłem... Po wyjściu stamtąd miałem chęć wypić Domestos, lub chociaż się w nim wykąpać :). Na szczęście była to już ostatnia sytuacja awaryjna - widocznie ostre przyprawy ostatecznie zwalczyły niekorzystną florę bakteryjną.
Jako, że jutro chcemy pojechać pociągiem malowniczą trasą do Elli, pojechaliśmy jeszcze na dworzec, celem zakupienia biletów. Okazało się jednak, że na trzy dni do przodu wszystko już wyprzedane... Na szczęście nasz kierowca, który zna wszystkich w każdym miejscu, uruchomił swoje kontakty i ma dać nam znać, jeśli ktoś anuluje swoje rezerwacje. No zobaczymy co z tego wyjdzie...
 |
Wypas! Jeleni :) |
 |
Nie dostał jeść, więc pokazał język :) |
 |
Parówkowy karacista! |
 |
Mały Koniec Świata |
 |
Aaaaaaaa!!! |
 |
Żartowałem :) |
 |
A to już Koniec Świata |
 |
Ciekawe ile jej zajmuje zakładanie i zawiązywanie butów przed wyjściem... |
 |
Mały eksplorator |
 |
Wodospady Bakera |
 |
Doczekał się posiłku |
 |
Piknie! |
 |
Wypisywanie kartek |
 |
Miejsce kaźni |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz