niedziela, 14 lutego 2016

Wyprawa na Sri Lankę - przystanek Dubaj

Zafascynowani Tajlandią, postanowiliśmy i w tym roku na czas zimowych ferii Jasia wybrać się do Azji. Tym razem wybór padł na Sri Lankę. Słyszeliśmy kilka zachęcających relacji z podróży w to miejsce, poczytaliśmy przewodniki i blogi, pooglądaliśmy fotorelacje i zachwyceni lankijską przyrodą zakupiliśmy bilety na lot do Colombo. 

Najtańsze połączenie jakie znaleźliśmy wiązało się z dziewiętnastogodzinnym postojem w Dubaju. Mnie osobiście to miejsce średnio interesowało, ale stwierdziliśmy, że skoro jest taka opcja to wchodzimy w to. 

Lot z Genewy do Dubaju trochę się opóźnił, ponieważ na pokładzie zemdlał jeden z pasażerów. Szczęście w nieszczęściu, że stało się to jeszcze na płycie lotniska w Genewie, a nie w czasie lotu. Stan był na tyle poważny, że wezwano karetkę i po przebadaniu pacjenta musiał on wraz z rodziną opuścić pokład. Nie wiedziałam, że jest taka procedura, ale w związku z tym, że na pokładzie znalazła się pomoc medyczna, czyli ktoś spoza pasażerów, załoga musiała zrobić przegląd wszystkich bagaży podręcznych (żeby sprawdzić, czy coś nie zostało podrzucone). 

W czasie lotu momentami były turbulencje, ale ogólnie nie było najgorzej :). Wylądowaliśmy wczesnym rankiem w Dubaju i ruszyliśmy na zwiedzanie okolic. W metrze byliśmy trochę zaskoczeni, bo okazało się, że są specjalne strefy dla kobiet i dzieci, do których nie można wchodzić mężczyznom, pod groźbą kary pieniężnej. Pierwszy punkt programu do którego zmierzaliśmy, tj. Palm Islands, nie został ostatecznie zdobyty. Jechaliśmy metrem i tramwajem łącznie ponad godzinę, po czym okazało się, że z miejsca do którego dotarliśmy do miejsca docelowego jest jeszcze 9 km. Aż tak bardzo nam nie zależało i stwierdziliśmy, że basta :). 

Później zahaczyliśmy o część Dubaju zwaną Marina, gdzie pomiędzy wieżowcami biegnie sztuczny kanał i jeziorka, do którego wpływają wody Zatoki Perskiej. Kolejny na liście był Dubai Mall, największe centrum handlowe na świecie. Bagatela 1200 sklepów i 200 restauracji. Przepych to mało powiedziane, firmowe sklepy Diora czy Burberry z odzieżą wyłącznie dla dzieci, restauracje serwujące jedynie kawior, kilometrami ciągnąca się Cheesecake Factory, czyli cukiernia podająca jeno sernik i tym podobne fanaberie. Absurdalne miejsce. 

My wciągnęliśmy przyziemnego kebsa o nieziemskim smaku i ruszyliśmy na Burj Khalifa, tj. największy wieżowiec świata mierzący prawie 830 metrów. Wjechaliśmy na 124 piętro (jest jeszcze opcja wjazdu na 148), ale najbardziej zafascynowała nas szybkość z jaką tam przybyliśmy. Winda pędziła z prędkością 10 metrów (tj. jakichś 3 pięter) na sekundę. Postrzelało chwilę w uszach i już byliśmy prawie pół kilometra nad ziemią! Niesamowite! 

W drodze powrotnej do metra, zobaczyliśmy jeszcze krótki pokaz tańczących fontann na sztucznym jeziorku pod Burj Khalifa. I tak po przemierzeniu 16 kilometrów (tj. jakichś 23 tysięcy kroków) znaleźliśmy się z powrotem na lotnisku. 

Podsumowując, Dubaj to dla mnie ekskluzywne blokowisko wybudowane na środku pustyni. W wielu miejscach to nadal jeden wielki plac budowy, bo powstaje niezliczona ilość kolejnych drapaczy chmur. Nie podoba mi się pyszna koncepcja tego miejsca, wszystko musi być naj - największe centrum handlowe, najwyższy wieżowiec, najdroższe samochody, najbardziej ekskluzywny hotel na świecie (pierwszy 7-mio gwiazdkowy) i inne tego typu "najności". Nie mogłabym tu mieszkać, ale nie żałuję, że spędziliśmy tu tych paręnaście godzin, bo jest to na swój sposób miejsce fascynujące. 

Jasiu sam pakował zabawki na wyjazd.
Szkoda, że nie sprawdziliśmy mu plecaka, bo połowa to były kapsle po piwie...
Cienka, różowa linia - czyli strefy damska i męska w metrze
Szczerbol
Automaniak - po tatusiu
Wąskie te drogi!
Wystrój Dubai Mall
Widok z Burj Khalifa
Chwila relaksu. A w tle wszyscy pykają na komórkach.
Burj Khalifa
Janek nie wie czy się uśmiechnąć czy zasnąć ze zmęczenia :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz