sobota, 20 lutego 2016

Lankijskie PKP

Kontakty naszego kierowcy jednak nie zawiodły... no prawie! Jak wiadomo prawie robi różnicę :). Ta drobna różnica to fakt, że udało się kupić dwa bilety zamiast trzech. A właściwie trzy, tylko, że dwa w tzw. wagonie obserwacyjnym, a trzeci zwykły, bez przypisanego miejsca. Panowie stanęli jednak na wysokości zadania i poinformowali kogo trzeba, że jest taka sytuacja i żeby nie robić niepotrzebnych problemów ;). Wszystko fajnie, tylko, że ja, znany jako "Pan Regulamin", czułem się w czasie podróży co najmniej nie w pełni komfortowo ;).

Widoki były nieziemskie, co pozwoliło mi jednak trochę się oderwać od tej szarej, biletowej rzeczywistości i podziwiać je praktycznie przez całą, około czterogodzinną podróż, bo tyle zajęła jazda z stacji Nanu-Oya do Elli. Trasa była naprawdę zróżnicowana, pełna tuneli i pięknych krajobrazów pojawiających się praktycznie co chwila. Szczerze polecamy taką przejażdżkę każdemu odwiedzającemu Sri Lankę - warto tylko zaopatrzyć się w bilety z odpowiednim wyprzedzeniem :). 

Na kilku stacjach zatrzymywaliśmy się na dłużej, czekając na inny pociąg jadący w odwrotnym kierunku, a konduktor zachęcał do wychodzenia na zewnątrz, co też Jasiek chętnie robił, biegając ze swoim świeżo poznanym kolegą ze Sri Lanki. Zadziwiające jest jak łatwo nawiązali ze sobą kontakt, nie znając żadnego wspólnego języka, a mimo to, bez problemu komunikowali się ze sobą praktycznie przez całą drogę.

Na docelowej stacji czekał już na nas nasz niezawodny kierowca (pozdrawiamy Jeewana!), żeby zawieźć nas na obiad, a potem w miejsce skąd mogliśmy rozpocząć kilkudziesięciominutową wspinaczkę na Little Adam's Peak (1141 m n.p.m.). Kolejny raz nie zawiedliśmy się ani trasą, prowadzącą przez plantacje herbaty, ani widokami z samego szczytu, ani też pogodą, bo deszczowe chmury, które były bardzo blisko, ostatecznie minęły nas bokiem. Na szczycie spotkaliśmy dwójkę młodych Polaków, którzy jak się później okazało podróżowali przez Sri Lankę na skuterze. Pogratulowałem im odwagi - nie dosyć, że ruch lewostronny, to jeszcze masa szalonych kierowców, używających głównie gazu i klaksonu, a hamulca to co najwyżej w ostateczności :). Przeszacun!

Dzień zakończyliśmy niezbyt dobrą kawą, za to przy lankijskich dźwiękach i śpiewach naszego kierowcy wspomagającego lokalnego gitarzystę oraz z super widokiem na pobliskie góry. Taki sam widok mieliśmy zresztą z hotelowego pokoju i hamaka na tarasie :). Wieczór nie należał jednak do udanych dla Ani, która była kolejną ofiarą "niekorzystnej flory bakteryjnej". Szczęście w nieszczęściu, że przynajmniej dopadło ją to w hotelu, gdzie (czysta!) toaleta była oddalona tylko o kilka kroków ;).

Kasy po lewo
Sławetny bilet (ten właściwy)
Nasz towarowo - pasażerski pociąg
Prawie jak Hollywood
Czekanie na mijankę
XXI wiek
Pracownicy naprawiający tory
Na stacji docelowej
Początek drogi na Little Adam's Peak
Jest fota, więc za chwilę będzie "money, money"
Na szczycie Little Adam's Peak
Jeden z okolicznych hoteli
Przerwa na kawę
Zasłużony odpoczynek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz