Przed wyjazdem do Tajlandii jakiś czas zastanawialiśmy się czy wybrać popularny w tych rejonach trekking na słoniach czy może coś bardziej humanitarnego. Poczytaliśmy trochę i większość opinii głosi, że taki trekking nie jest dla słoni bolesny, jednak jakoś nie miałam sumienia dla własnej przyjemności dosiadać tych zwierząt.
Szukając informacji o tego rodzaju wycieczkach, natrafiliśmy na niezwykłe miejsce -
Elephant Nature Park - schronisko dla uratowanych słoni, złamanych psychicznie, połamanych fizycznie, ślepych czy przepracowanych. Założone w 1995 roku było pierwotnie domem wyłącznie dla słoni, dziś jednak schronienie w parku poza 44 gigantami ma ponad 400 innych podopiecznych (głównie psów uratowanych po powodziach w 2011 roku).
W Elephant Nature Park spędziliśmy cały dzień opiekując się tymi olbrzymami - karmiąc je, kąpiąc, przytulając, po prostu z nimi będąc, nie wykorzystując ich. Poznaliśmy wiele strasznych historii świadczących o niesamowitym okrucieństwie ludzi. Bo choć w Tajlandii słonie obdarza się z jednej strony niezwykłym szacunkiem i uważa, że przynoszą szczęście (świadczyć może o tym chociażby fakt, że są one elementem dekoracyjnym prawie każdej świątyni), to przez wielu ludzi są one brutalnie wykorzystywane do celów zarobkowych. Codziennie kradnie się dziko żyjącym słonicom maleństwa (a same matki często zabija). Młode słoniątka przechodzą straszny rytuał Phajaan, który ma je nauczyć posłuszeństwa w stosunku do ludzi, zbudowanego wyłącznie na strachu. Bo Phajaan, to nic innego jak trwające kilka dni tortury uwięzionego w ciasnej klatce słonika, którego Tajowie kują dzidami, biją ciężkimi lub bardzo ostrymi narzędziami po głowie, wsadzają kije w uszy i maltretują tak okrutnie, że po tym słoń zrobi wszystko, żeby już nigdy więcej człowiek nie podniósł na niego ręki... W efekcie czego są słonie które żebrzą na ulicach wielkich miast, malują, pracują nielegalnie przy wycince lasów, robią akrobacje, wożą całymi dniami turystów na swoim grzbiecie i wykonują inne dziwne rzeczy, żeby tylko nie dostać batów. Film dokumentalny o Phajaan, który widzieliśmy na prelekcji był bardziej niż okrutny... Znalazłam podobny film w sieci:
http://phajaan.webs.com - tylko dla ludzi o mocnych nerwach :(.
Szczęśliwie znalazł się ktoś taki jak Sangduen "Lek" Chailert, mała niepozorna Tajka, która postanowiła poświęcić całe swoje życie słoniom. Tym poszkodowanym stara się zapewnić godne warunki życia w Elephant Nature Park. Działa też aktywnie na rzecz zmiany świadomości Tajów w kwestii tresury zwierząt.
Idea Elephant Nature Park polega na tym, że odwiedzający płacąc za możliwość całodniowego pobytu w parku, stają się sponsorami tych olbrzymów, które codziennie zjadają przecież kilka ciężarówek owoców, a do tego wymagają intensywnej opieki lekarskiej. Jak dla mnie cudowna inicjatywa, wielkie serce małej Tajki, wspaniała lekcja dla naszego Janka i dla nas samych.
|
Wałówka |
|
W oczekiwaniu na pierwsze karmienie |
|
Jeden z najmłodszych podczas zabawy |
|
Aparat w akcji |
|
Złamane biodro :( |
|
Czas na kąpiel |
|
Przy okazji wykąpiemy Jasia :) |
|
Ktoś mi próbuje dorwać aparat :) |
|
One bez przerwy jedzą :) |
|
Podróżowanie jest męczące :) |
Z uwagą czytam wszystkie Twoje posty o Tajlandii - naprawdę wspaniałe wspomnienia i zdjęcia! Aż mnie samą naszła ochota, żeby się tam wybrać w przyszłości ;) no a słonie rozczuliły mnie już totalnie, cudo! Pozdrawiam i czytam dalej!
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za miły komentarz i gorąco polecam Tajlandię! Cudowne miejsca, jedzenie i ludzie!
OdpowiedzUsuń