Zanim dotarliśmy do świątyni Wat Arun, za około 10 złotych zostałam na 10 minut prawdziwą Tajką, w przepięknym, tradycyjnym stroju.
Wat Arun, Świątynia Świtu – jedna z najbardziej charakterystycznych, pięknych i najstarszych budowli Bangkoku. Świątynia ma kształt falliczny, a jej ściany wyłożone są piękną, bajecznie kolorową, tłuczoną chińską porcelaną (która kiedyś służyła jako balast w łodziach kursujących na szlaku Tajlandia – Chiny). Na szczyt świątyni wiodą piekielnie strome i wysokie schody. Z góry pięknie widać rzekę Menam, po której nieprzerwanie kursują niezliczone statki, a także jej wschodni brzeg.
Po szczęśliwym zejściu, kupiliśmy sobie kokosy i popijając mega orzeźwiające mleczko kokosowe, poczekaliśmy na zachodzące słońce. A ciemno robi się błyskawicznie.
Porobiliśmy zdjęcia i przeprawiliśmy się na drugi brzeg rzeki. Stąd ruszyliśmy do Chinatown, przechodząc po drodze przez targ Saphan Phut. Miejsce tętniące życiem, mnóstwo straganów z warzywami, owocami, kwiatami, rybami, owadami, potrawami, piciem, po prostu ze wszystkim. Ruch jak w ulu, do tego z każdego miejsca innych zapach, czasami przyjemny, czasami odrażający. Istny raj dla szczurów. W ciągu kilku minut widzieliśmy aż trzy, wielkości kociąt.
Dotarliśmy do Chinatown, gdzie było równie gwarno, a stolik stał przy stoliku – jedzenie było przygotowywane i podawane jakieś 15 cm od ruchu ulicznego. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Miało to jednak swój urok, no i nie widziałam szczurów. Jakimś cudem trafiliśmy do restauracji Texas Suki (chociaż ja pytam Tajów o bar Tiger :D), polecanej na jednym blogu podróżniczo-kulinarnym jako miejsce smaczne, niedrogie i przede wszystkim z mini placem zabaw dla dzieci. Janek w 2 sekundy poznaje jakiegoś rówieśnika Taja i mają niezłą zabawę. Jedzenie, zgodnie z rekomendacją pyszne!
WAT ARUN
|
Dosyć stromo |
|
Piękna ceramika na elewacji |
|
Wejście na kolejny poziom jeszcze bardziej strome |
|
Widoki z Wat Arun |
|
Kokos, uwielbiam! |
|
W oczekiwaniu na zmierzch |
|
Cudne barwy |
|
Wat Arun nocą |
SAPHAN PHUT
|
Pani wiezie insekty |
CHINATOWN
|
Durian - mega śmierdzący owoc |
|
Janek dosyć szybko się zaprzyjaźnia z tubylcami, język nie stanowi bariery :) |
|
Przygotowania do chińskiego Nowego Roku |
|
Brama do Chinatown, kończymy zwiedzanie na bramie wejściowej :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz